Najgorsze były pierwsze chwile po otwarciu notowań, kiedy WIG20 tracił prawie 1 proc. na skutek fatalnego obrotu spraw na parkietach amerykańskich dzień wcześniej. We wtorek S&P 500 wybił się bowiem w dół z formacji głowy z ramionami.
W USA realizuje się więc dokładnie negatywny scenariusz, o którym pisałem dwa tygodnie temu. Na ryzyko pogłębienia przeceny nie ma wpływu słyszane często twierdzenie o tym, jakoby formacja nie zrealizuje się, ponieważ wszyscy obserwatorzy są jej świadomi, a większość nie ma racji. Takie wątpliwe twierdzenie oparte jest na równie wątpliwym założeniu, że realizują się wyłącznie formacje niezauważane przez większość inwestorów.
W efekcie wybicia w dół z głowy z ramionami prawdopodobny staje się spadek S&P 500 do 450 pkt jeszcze w tym roku, co oznaczałoby przecenę aż o 50 proc. w ciągu kilku miesięcy. Uważam, że z technicznego punktu widzenia rynek zakończył korektę bessy.
Jeśli chodzi o styl spadków to sądzę, że jeszcze długo będzie się utrzymywał odpowiedni poziom optymizmu odnośnie do "okazji" do taniego kupna akcji. Każda fala spadków powinna wywoływać chęć kupna na spadku. Wysoce prawdopodobne, że z taką kolejną falą odbicia będziemy mieli do czynienia już niedługo.
Od strony fundamentalnej warto odnieść się do komentarzy po publikacji danych o bezrobociu w USA jako mało istotnych, bo podążających za cyklem gospodarczym. W mojej ocenie cały ich negatywny wydźwięk polega na tym, że skala wzrostu jest zupełnie nieporównywalna do poprzednich cykli. Jednocześnie wiele osób pozostaje na niepełnych etatach, przymusowych urlopach bezpłatnych lub nie ma prawa do zasiłku i skala problemu jest znacznie większa. Całkowite dochody Amerykanów z pracy (payroll income) spadły rok do roku o 5 proc.