• Lipcowe wskaźniki zaufania konsumentów i przedsiębiorców w strefie euro podniosły się do odpowiednio minus 23 pkt i 76 pkt
• Cotygodniowe dane o liczbie nowych bezrobotnych w USA wykazały wzrost o 584 tys. osób
[b]Diagnoza sytuacji na rynku akcji i prognozy[/b]
O ile przez długą część wiosennych zwyżek na rynkach akcji można był dopatrywać się fundamentalnych przesłanek ku nim, to latem ruch w górę zaczął przybierać coraz bardziej spekulacyjny charakter. Wczorajsza sesja była tego najostrzejszym przykładem. Jeszcze o 15.00 WIG miał 34,4 tys. pkt. Skończył dzień blisko 800 pkt wyżej. W końcowej części wygenerował zatem ponad połowę wczorajszej zwyżki. Do tego obroty w końcowej fazie były bardzo duże. W takich momentach trudno jednak mówić, by inwestorzy podejmowali racjonalne decyzje — raczej dają się ponieść chwili. Bez wątpienia nasza giełda znajduje się w trendzie zwyżkowym, ale takie sesje, jak wczorajsza znacząco zwiększają ryzyko inwestowania zgodnie z nim. Dziś stajemy przed pytaniem podobnym, jak w II kwartale 2007 r., kiedy rynek szaleńczo piął się w górę. Czy zachować rozsądek i nie uczestniczyć w takim ruchu, czy też poddać się euforii, ryzykując gwałtowne odwrócenie się trendu. Dla inwestorów, dla których codzienna spekulacja nie jest powszednim, warto zalecić pierwszą postawę i powiedzieć, że warunki do kupowania akcji są dziś niekorzystne.
Przyczyną silnego wzrostu na wczorajszej sesji było początkowe zachowanie amerykańskiej giełdy, która mocno zyskiwała. To było też ciekawe, gdyż nie do końca wiadomo było dlaczego pojawił się tak duży optymizm. Próbowano go tłumaczyć liczby osób pobierających zasiłki dla bezrobotnych, ale jednocześnie mieliśmy wzrost liczby nowych bezrobotnych. Trudno więc te wiadomości było uznać za powód do dużego optymizmu. Wyniki spółek za II kwartał były zróżnicowane. Zwyżkę otaczała więc „aura tajemniczości”, która zapewne była przyczyną tak mocnego ruchu w górę na naszym rynku. Inwestorzy woleli „na wszelki wypadek” kupić akcje, gdyby w Ameryce doszło do naprawdę dużego wzrostu. Zresztą po okresie długich zwyżek takie zachowania, gdzie w końcowych fazach notowań dochodzi do silnych ruchów w górę, są dość charakterystyczne dla giełdy. Oznaczają, że rynek z fazy akumulacji przeszedł w fazę dystrybucji. Często jest to bardzo zyskowny okres, ale też przynosi gwałtowne zwroty sytuacji. Z czymś takim trzeba się liczyć także obecnie.
WIG prawie w całości odrobił już straty powstałe w trakcie najbardziej gwałtownej wyprzedaży związanej z bankructwem Lehman Brothers. Dotarliśmy do poziomu z początku października 2008 r. Okolice 36 tys. pkt stanowią silny opór, ale w trendzie istotniejsze są wsparcia. Dlatego wciąż kluczową barierą pozostaje 32,4 tys. pkt, związane z czerwcowym szczytem. Dopóki indeks nie znajdzie się poniżej niego nie ma powodu, by obwieszczać zakończenie tendencji. Nie zmienia to jednocześnie faktu, że ostatnie zachowanie naszej giełdy sugeruje, że może na niej stać się wszystko.