Indeks WIG20, który przez większość sesji pozostawał na minusie względem wtorkowego zamknięcia, w ostatniej godzinie notowań zdecydowanie ruszył w górę i skończył dzień zwyżką o 0,9 proc.
Wygląda więc na to, że zwyżka kursów na giełdach zachodnich jest wystarczającą siłą popychającą w górę notowania polskich blue chips.Z technicznego punktu widzenia sytuacja w średnim terminie wydaje się ciągle prosta. WIG20 realizuje potencjał wzrostowy wynikający z wybicia w górę z konsolidacji pomiędzy wrześniowymi dołkami, a sierpniowym szczytem. Teoretycznie indeks tuzów powinien bez problemu dotrzeć przynajmniej do około 2500 pkt.
Niestety, na tym optymistycznym obrazie sytuacji cały czas cieniem kładzie się sytuacja na szerokim rynku. Co z tego, że wąskie grono blue chips bije tegoroczne rekordy, skoro połowa spółek na GPW straciła wczoraj na wartości? Nadal bardzo kiepsko wygląda sytuacja szczególnie w gronie małych przedsiębiorstw. Indeks sWIG80 znów pozostawał wczoraj niewrażliwy na mocną postawę tuzów GPW i stracił kolejne 0,3 proc.
Taka zła passa staje się coraz bardziej zastanawiająca. Jeśli obliczymy 10-sesyjną zmianę sWIG80 i odejmiemy ją od 10-sesyjnej zmiany WIG20 (właśnie w przybliżeniu od 10 sesji małe spółki radzą sobie zdecydowanie słabiej niż duże), to okazuje się, że uzyskany w ten sposób wskaźnik znalazł się najniżej w tym roku (wynosi -11,3 pkt proc.). W poprzednim okresie słabości "maluchów" (w drugiej połowie lipca) wskaźnik spadł jedynie do -9,1 pkt proc., zaś w dobie największej świetności małych spółek wynosił aż +9,3 pkt proc. Ostatni raz, kiedy sWIG80 pozostawał tak bardzo w tyle, zdarzył się jeszcze w grudniu 2008 r.
W tym momencie widać, jak trudno na podstawie krótkoterminowego zachowania kursów wypracować teorię na temat tego, czy oznacza to zmiany w średnioterminowym układzie sił na rynku. Właśnie grudzień 2008 r. był bowiem ostatnim momentem słabości małych spółek, zaś od początku 2009 r. ich siła relatywna zaczęła rosnąć (na półtora miesiąca przed dnem bessy).