Po udanym zeszłym tygodniu, kiedy paneuropejski indeks Stoxx 600 poszedł w górę o 1,2 proc., a na Wall Street indeksy znalazły się najwyżej od późnej wiosny, ten tydzień okazuje się mniej łaskawy dla posiadaczy akcji. Poniedziałkowa sesja miała bilans z grubsza zerowy, a dzisiaj indeksy skierowały się już na południe.
Zaczęło się od ponad 2-proc. spadku japońskiego Nikkei 225. Czerwień dominowała zresztą na większości rynków azjatyckich, z wyjątkiem chińskiego, który lubi podążać własnymi ścieżkami i po kolejnej ruchu w górę znalazł się właśnie w rynku byka (wzrost głównego wskaźnika giełdy w Szanghaju od tegorocznego minimum z 5 lipca przekroczył właśnie dzisiaj pułap 20 proc.).
Sęk w tym, że z Chin płyną wieści, które raczej nie uzasadniają optymizmu lokalnych inwestorów. Chodzi o decyzję władz, które podniosły wymagania dotyczące rezerw dla sześciu banków. Jak widać szukają więc kolejnych sposobów na schłodzenie gospodarki, co biorąc pod uwagę fakt, że to właśnie Chiny były motorem światowego ożywienia, może być trochę niepokojące.
Do tego dochodzą obawy części inwestorów dotyczące gorszych wyników amerykańskich spółek, które mogą być konsekwencją spowolnienia za Atlantykiem. Już ten tydzień jest z tego punktu widzenia dość istotny - dziś po sesji wyniki ogłasza bowiem Intel, jutro przed sesją bank JPMorgan Chase, a w piątek przemysłowy koncern General Electric. Na pogorszenie nastrojów wpływ miały też dziś złe dane z brytyjskiego rynku nieruchomości.
Najwięcej wśród głównych europejskich rynków traciła dzisiaj przed południem giełda francuska - w pewnym momencie było to 1,8 proc. - być może z uwagi na dzisiejszy strajk generalny w tym kraju. Londyn i Frankfurt notowały w godzinach porannych spadki po 1,3 proc.