Podczas gdy jeszcze tydzień temu posiadacze akcji z niepokojem patrzyli, jak WIG20 systematycznie opada ku poziomowi 2600 pkt, którego przebicie groziło wymknięciem się korekty spadkowej spod kontroli, to teraz po owej korekcie praktycznie nie ma już śladu.
Pięć dni wystarczyło, by indeks największych i najbardziej płynnych spółek urósł o prawie 6?proc. i zaatakował listopadowy szczyt, będący jednocześnie najwyższym dotychczasowym poziomem hossy rozpoczętej w lutym 2009 r. Wczoraj WIG20 w trakcie sesji zdołał nawet pokonać owo maksimum i przez pewien czas utrzymywał się wyraźnie wyżej (najwyższy osiągnięty wczoraj poziom w trakcie sesji to 2780,39 pkt, podczas gdy w listopadzie indeks sięgnął maksymalnie 2769,26 pkt).
Co prawda po południu zapał do kupowania akcji był już znacznie mniejszy i WIG20 ostatecznie znalazł się na nowo poniżej listopadowego szczytu, ale i tak brakuje do niego symbolicznego 0,1 proc.
[srodtytul]W ślad za światem[/srodtytul]
Perspektywa pobicia rekordu hossy na GPW to odzwierciedlenie tego, co dzieje się na rynkach światowych. Na zwyżkę WIG20 wpływ miały nie tylko nowe szczyty trendu wzrostowego, ustanowione wczoraj choćby przez niemiecki indeks DAX, czy też paneuropejski Stoxx 600, ale przede wszystkim zwyżka cen surowców (patrz tekst poniżej). To właśnie spółki związane z rynkami surowców były liderami wczorajszego wzrostu WIG20.