Podczas gdy w Warszawie wciąż jest jesień 2011 roku, gdy inwestorzy panicznie obawiali się eskalacji kryzysu zadłużenia w strefie euro, a docelowo nawet rozpadu tego organizmu gospodarczego (i, co się się z tym wiąże, również gwałtownego spowolnienia polskiej gospodarki), na Wall Street i na giełdzie we Frankfurcie od kilku miesięcy mamy już wiosnę lub nawet lato 2012 roku. Inwestorzy dyskontują nierozpadnięcie się eurolandu i kres kryzysu długu w Europie, licząc na nowe pakiety wsparcia osłabionych gospodarek strefy euro, działania stymulujące wzrost w Chinach czy nawet kolejną rundę ilościowego luzowania polityki pieniężnej w USA.
Pytanie tylko, kto ma rację. Rodzimy rynek akcji czy zachodnie parkiety? Historycznie, poza kilkoma wyjątkami, takimi jak np. na początku 2009 roku, polski rynek raczej podążał za trendami kreowanymi na głównych światowych parkietach, niż je wyprzedzał. Dlatego bezpieczniej jest założyć, że inwestorzy z GPW się mylą i ostatecznie mocne zwyżki zawitają również na Książęcą.
Zanim jednak warszawskie indeksy mocniej ruszą w górę, wcześniej mogą jeszcze spaść. Obecnie nie ma już zbyt wiele czasu na odrobienie strat. Wydaje się, że zachodnie giełdy zbliżają się do krótkoterminowego przesilenia.?Potencjalnym impulsem do realizacji zysków ma szanse się stać zaplanowany na 30 stycznia szczyt przywódców Unii Europejskiej. Jest wątpliwe, czy uśpieni poprawą sytuacji na rynkach politycy zdołają się porozumieć w fundamentalnych dla Europy sprawach. Brak porozumienia to natomiast doskonały pretekst do zamykania długich pozycji. Dużo lepszy niż przewidywalne cięcie ratingów przez agencję S&P czy równie prawdopodobne cięcie przez Fitch, które zapewne niebawem nastąpią.
W poniedziałek indeks dużych spółek wzrósł o 0,2 proc., do 2265,75 pkt. To najwyższe zamknięcie od pierwszej połowy grudnia ub.r. Nie prowadzi to jednak do zmiany sytuacji na wykresie WIG20. Zarówno tej krótko-, jak i długoterminowej. W tym drugim przypadku sytuacja na wykresie WIG20 nie zmienia się od wielu miesięcy. Od kiedy rynek załamał się latem 2011 roku, mamy do czynienia z szerokim trendem bocznym, który zamyka się umownym przedziałem 2000–2450 pkt. Niewiele wskazuje na to, żeby w najbliższych tygodniach doszło do wybicia. Trzykrotny zwrot WIG20 powyżej bariery 2100 pkt, jaki można było obserwować w listopadzie i grudniu 2011 r. oraz w styczniu br., może natomiast sugerować, że test 2450 pkt jest bardziej prawdopodobny niż atak na poziom 2000 pkt.