Nowy tydzień na GPW rozpoczął się od niewielkich spadków indeksów. Przecena, zwłaszcza w przypadku WIG, była symboliczna dlatego już po kilku minutach nasz parkiet przeszedł do zielonej strefy. Na Zachodzie Europy nastroje były gorsze. Większość głównych giełd traciła na wartości w reakcji na lekko rozczarowujące dane o kwietniowej produkcji przemysłowej w Chinach (giełda w Szanghaju skończyła dzień na minusie ale niewielkim), która wzrosła o 9,3 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem choć prognozy zakładały zmianę o 9,5 proc.
Kolejne godziny notowań nie przyniosły większych zmian. WIG 20 poruszał się w wąskim przedziale wahań wokół piątkowego zamknięcia. WIG radził sobie niewiele lepiej. Na Zachodzie karty wciąż rozdawali sprzedający. Nie było to jednak zaskoczeniem. Tamtejsze giełdy z presją podaży zmagały się już od piątkowego przedpołudnia gdy indeksy, po ustanowieniu rocznym maksimów, zaczęły tracić na wartości.
Sytuacja na parkietach zaczęła się zmieniać po południu. Impuls do kupowania akcji dali Amerykanie, którzy w kwietniu wydali na zakupu o 0,1 proc. więcej niż w marcu. Dane okazały się miłą niespodzianką bo prognozy analityków zakładały 0,3-proc. spadek. Co prawda giełda nowojorska, która w piątek również ustanowiła nowe rekordy, zaczęła poniedziałek od spadków ale z każdą minutą popyt rósł w siłę i o godz. 17 spadki na tamtejszym parkiecie były już minimalne.
W Europie głównym indeksom do godz. 17 niemiecki nie udało się wyjść na plus. Najbliżej tego był niemiecki DAX spadał o 0,05 proc. Francuski CAC 40 tracił 0,3 proc. a brytyjski FTSE 0,14 proc.
W Warszawie tymczasem trwał wyścig po akcje. Inwestorzy najchętniej kupowali papiery dużych spółek co sugeruje, że do gry włączyli się najwięksi gracze, którzy wcześniej pozostawali poza rynkiem (sugerowały to bardzo niskie obroty utrzymujące się aż do godz. 16). Na finiszu WIG 20 zyskiwał 0,69 proc. do 2354,34 pkt. WIG rósł o 0,7 proc. do 45207,84 pkt. Właściciela zmieniły papiery za ponad 600 mln zł.