Jego bank nigdy nie funkcjonował w takim środowisku. Obniżka stóp o 100 punktów bazowych oznacza przecież spadek marży odsetkowej o 20–40 punktów bazowych! Martwiło go to, że mimo luzowania polityki monetarnej, akcja kredytowa nie odżywała. Klienci nie chcieli też kupować funduszy inwestycyjnych, mimo tego, że oprocentowanie lokat spadało. Trzeba było walczyć o to, żeby sprzedać najprostsze produkty, takie jak zwykły rachunek oszczędnościowy.
– I jeszcze ci w melonikach. Znowu pewnie pokażą dobre wyniki kwartalne. A my? – zasmucił się prezes zapalając cygaro. – To przez nich w tym roku jadę do Mrągowa zamiast na Malediwy.
Otworzył „Parkiet", jedyną gazetę, na którą poświęcał swój cenny czas. Artykuł mówił o fali zwolnień u jednego z konkurentów.
– Nieroby – pomyślał o swoich pracownikach. – Też zwalniam. Tylu już zwolniłem i nic się nie zmieniło, poprawiliśmy tylko efektywność.
Na myśl o poprawie efektywności rozchmurzył się nieco. Czytał dalej. Zauważył, że kursy akcji polskich banków zachowywały się w ostatnich miesiącach znacznie słabiej niż walory instytucji finansowych na zachodnich giełdach. W ostatnich dniach odzyskiwały siły. Może sektor bankowy najgorsze ma już za sobą? Marża odsetkowa dalej spada, ale rynek już chyba uwzględnił to w cenach akcji... Polskie banki mogą wrócić do wypłacania wysokich dywidend, jeśli KNF na to pozwoli – a nie ma powodu, żeby odmówiła, bo stabilność sektora wydaje się zapewniona. Widząc poprawę sytuacji, regulator wydał przecież m.in. rekomendacje ułatwiające udzielanie kredytów.