W rezultacie kapitał stroni od bardziej ryzykownych inwestycji. Równocześnie nadal trwa trend wzrostu rentowności bezpiecznych obligacji skarbowych. W efekcie rośnie masa gorącego kapitału, który będzie musiał być gdzieś ulokowany. Na pewno jego część trafiła na rynek japoński, Nikkei 225 był bowiem jednym z nielicznych indeksów, które w ciągu ostatnich siedmiu dni miały dodatnią stopę zwrotu. Działo się tak, mimo że jen wciąż umacnia się do dolara, co jest dość dziwne w kontekście obaw o koniec QE. Słaby jen był jedną z przesłanek do optymistycznej oceny gospodarki Kraju Kwitnącej Wiśni. Ta zaś na razie nie rozczarowuje. Mimo 9-proc. korekty w ostatnich czterech tygodniach, główny indeks tokijskiej giełdy jest prawie 30 proc. nad kreską w tym roku i 56 proc. od 12 miesięcy. W ciągu ostatniego tygodnia największe zwyżki na świecie zanotowały giełdy w Budapeszcie, Warszawie i Nowym Jorku. Dość zaskakująca mieszanka, biorąc pod uwagę, że od wielu miesięcy zwyżki na rynkach rozwiniętych odbywały się kosztem rynków wschodzących. W USA i na Węgrzech akcjom pomogły dobre dane makro, czego nie można powiedzieć o polskim rynku. W Europie relatywnie lepiej radziły sobie indeksy z Frankfurtu i Madrytu, co w tym drugim przypadku jest zbieżne z niższym oprocentowaniem obligacji.