W momencie pisania tego komentarza nie były znane jeszcze najnowsze decyzje Bernankego i spółki, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Fed nie ma na razie powodów, by wykonać zwrot o 180 stopni i szybko wycofać się z programu luzowania ilościowego (QE). Wystarczy spojrzeć na aktualne dane makro: stopę bezrobocia i inflację. Chociaż odsetek bezrobotnych stopniowo maleje od 2010 r. (co dla Fedu jest zapewne dowodem na skuteczność polityki luzowania), to poziom 7,6 proc. ciągle trudno uznać za satysfakcjonująco niski. Swoją drogą z perspektywy inwestorów giełdowych istotne jest też to, że w powojennej historii USA nigdy się nie zdarzyło, by cykl spadku stopy bezrobocia (a z takim mamy właśnie do czynienia) dobiegł końca na tak wysokim pułapie. Nawet w końcu lat 70., kiedy gospodarka wychodziła z okresu wyjątkowej słabości, spadek stopy bezrobocia zatrzymał się dopiero w okolicach 6 proc. Jednocześnie Fed nie odczuwa zapewne dyskomfortu związanego z inflacją, bo ta ciągle nie jest wygórowana. Wskaźnik inflacji bazowej w maju wyniósł 1,7 proc., co jest poziomem zdecydowanie bliższym historycznych dołków niż szczytów. Co jednocześnie ważne, od roku wskaźnik ten jest w lekkim trendzie spadkowym. To ciągle daje Bernankemu spore pole manewru.