W czerwcu, gdy te zagrożenia po raz pierwszy zaczęły mieć dominujący wpływ na rynek, WIG stracił 10 proc. w ciągu 17 dni. W sierpniu–wrześniu spadek WIG-u wyniósł -8,7 proc. i trwał 22 dni. Obecnie WIG spada już 24 dni i stracił 8,5 proc., docierając do kluczowego wsparcia wyznaczonego w okolicach 50 000 pkt przez szczyt poprzedniej hossy z kwietnia 2011 r. Wydaje się jednak, że za ostatnim spadkiem stoi coś poważniejszego. 12 z 16 sesji do wtorku było na WIG-u spadkowych, co nie zdarzyło się na GPW od czasu bessy z lat 2007–2009 (wtedy takie sekwencje uporczywych spadków pojawiały się 6-krotnie). Większa niż -8 proc. 16-sesyjna dynamika WIG-u wystąpiła w grudniu po raz pierwszy od 15 lat. Gdyby WIG zamknął miesiąc na obecnym poziomie, to byłby najgorszym grudniem w historii (w grudniu 1994 r. WIG stracił -6,1 proc.). Tak wyraźne zaburzenie typowej cykliczności zupełnie nietypowe podczas hossy musi mieć poważną przyczynę. Trudno nie uznać za nią zapisów uchwalonej przez Sejm i zatwierdzonej przez Senat ustawy o przejęciu oszczędności emerytalnych, zgodnie z którą OFE muszą oddać 51,5 proc. aktywów posiadanych na koniec stycznia, równocześnie pilnując, by udział akcji tego dnia nie spadł poniżej wymaganych w 2014 r. przez ustawę 75 proc. Wydaje się, że rynek ostatnio pokonał już większość dystansu, który zmniejszałby udział akcji w portfelach OFE do poziomu, który dawałby – po zabraniu 51,5 proc. aktywów – udział akcji na wymaganych 75 -proc. Od momentu osiągnięcia tego poziomu OFE będą zmuszone kupować akcje, by sprostać wymogom ustawy. Gdyby próbować wyznaczyć ten poziom na podstawie analizy technicznej, to można by wskazać pułap wynikający z rozmiarów październikowo-grudniowego podwójnego szczytu (50235 na WIG-u), strefę wsparcia wyznaczoną przez szczyt z sierpnia (50224) i dołek z października (50138), obecny poziom rosnącej średniej 200-sesyjnej (48513) czy linię dolnego ograniczenia kanału hossy, którą ulokować można teraz w okolicach 48000.

W dłuższej perspektywie potencjalnie znacznie poważniejsze dla rynków zagrożenie, czyli początek wycofywania się Rezerwy Federalnej z ultrałagodnej polityki pieniężnej na razie – jeśli sądzić po pierwszej reakcji Wall Street – nie przestraszyło przesadnie inwestorów na rynku akcji. Rynek akcji w USA zareagował silnym wzrostem (S&P 500 ustanowił historyczny rekord) natomiast ceny obligacji spadły. Można to zachowanie rynków interpretować jako obawy, że zmniejszenie skali skupu obligacji spowoduje dalszy spadek ich cen, a jednocześnie jako wiarę, że skoro Fed uzasadnił rozpoczęcie zaostrzania polityki pieniężnej pozytywnym zjawiskiem, jakim była poprawa na amerykańskim rynku pracy (spadek stopy bezrobocia z 10 do 7 proc.), to te działania banku centralnego nie stanowią bezpośredniego zagrożenia ani dla gospodarki ani dla rynku akcji.