Impuls wzrostowy przyszedł z Zachodu. Niemiecki indeks DAX bez wahania sforsował psychologiczny poziom 7 tys. pkt. Stąd już niewielki dystans dzieli go od grudniowych rekordów hossy. Humory niemieckim inwestorom poprawił m.in. szacunek wzrostu tamtejszego PKB w minionym roku na poziomie 3,6 proc. Co prawda dane były zgodne z oczekiwaniami analityków, ale i tak są najlepsze od momentu zjednoczenia Niemiec, i silnie kontrastują z rokiem 2009, kiedy PKB spadł o 4,7 proc. Później doszły do tego kolejne optymistyczne dane – tym razem z całej strefy euro, w której produkcja przemysłowa w listopadzie urosła o 7,4 proc. r/r (oczekiwano 6,1 proc.).

W zwyżkach pomogły również wyniki wyczekiwanej z niepokojem przez rynki aukcji portugalskich obligacji. Tamtejszy rząd zdołał sprzedać papiery za zaplanowaną kwotę 1,25 mld EUR. Rentowność wyniosła 6,7 proc. (w przypadku 10-latek) i była niższa niż się obawiano (innymi słowy obligacje udało się sprzedać po wyższej cenie). To zmniejszyło obawy o to, że Portugalia ugnie się pod wpływem rosnących kosztów finansowania i będzie zmuszona szukać ratunku tak jak wcześniej Grecja i Irlandia (oczywiście jedna aukcja niczego nie przesądza – całoroczne potrzeby Portugalii szacowane są na 20 mld EUR).