Warszawski parkiet wciąż zadziwia swoją siłą, choć nie ma powodów, by traktować ostatnie wydarzenia inaczej, jak w kategoriach odwracania się zwyżkowej tendencji, jaka dominowała od lata minionego roku. Inwestorzy na naszym rynku reagują ze spokojem zapewne dlatego, że wierzą w utrzymanie się majowego dołka na S&P 500.

Jednak przy tak fatalnej passie doniesień gospodarczych, jak w minionych dniach i tygodniach, trudno w taki scenariusz wierzyć. To chyba stopniowo zaczyna docierać do inwestorów obecnych na naszym parkiecie i skłaniać ich do stopniowego redukowania pozycji. Do kluczowego w średnim terminie wsparcia niewiele już brakuje. Stanowią je szczyty z listopada i grudnia 2010 r. oraz ze stycznia tego roku. Podobnie zresztą jest z odległością do bardzo ważnego oporu, jakim jest wiosenny szczyt. Z tym jednak, że konsekwencje przełamania wsparcia wydają się nieść ze sobą potencjał znacznie większego ruchu, niż wyjście ponad opór. Zejście WIG poniżej 48,3 tys. pkt otworzy mu drogę do 44–45 tys. pkt, a pokonanie 50,2 tys. pkt będzie zapewne skutkować jedynie ślamazarnym ruchem w górę.

Kluczem dla przyszłego zachowania warszawskiego parkietu jest kondycja rynku surowców, która w bardzo dużym stopniu uzależniona jest od postrzegania dolara. W ostatnich dniach mieliśmy niejednoznaczne zachowanie tych rynków. Przy wciąż bardzo dużym zaangażowaniu inwestorów spekulacyjnych na rynkach walutowych czy towarowych uzasadnione jest oczekiwanie na utrzymanie silnych korelacji między nimi. Jeśli tak rzeczywiście będzie, można oczekiwać znaczącej skali zmian na nich.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na kondycję złotego. Koszyk złożony po połowie z euro i dolara w relacji do złotego po zanegowaniu sygnału sprzedaży walut, jaki powstał wraz z pokonaniem dołków ukształtowanych w okresie od maja 2010 r., zbliżył się do silnego oporu, jakim jest linia trendu spadkowego biegnąca ze szczytów z początków 2009 r. Jej pokonanie zapowiadałoby znaczące osłabienie naszej waluty i przemawiałoby za wejściem giełdy w korektę całych zwyżek trwających od lutego 2009 r. To oznaczałoby zarówno dłuższy czas trwania słabszej koniunktury, jak i bardziej znaczący spadek, niż oglądaliśmy w tym czasie.

Oczekiwanie na znaczący ruch na giełdach podtrzymuje wciąż pokaźna różnica pomiędzy zachowaniem odsetka byków i niedźwiedzi w ankiecie Investors Intelligence. O ile ten pierwszy wyraźnie spada,?o tyle drugi nie rośnie. To pokazuje, jak dużo jest niezdecydowanych na rynku. Dołączając do jednej ze stron, spotęgują ruch cen akcji.