W tym drugim przypadku na pewno pomogła natychmiastowa deklaracja głównych partii politycznych o poparciu planu w kolejnym głosowaniu. Głosowanie na Słowacji uwypukliło problem, w jakim zakresie państwa biedniejsze mają wspomagać państwa bogatsze (Grecję, Hiszpanię) dlatego, że te drugie zmarnotrawiły olbrzymie fundusze, znacznie się przy tym zadłużając. Krótkoterminowa pomoc zapobiegająca wybuchowi kryzysu jest możliwa, lecz na dłuższą metę taki model jest trudny do utrzymania. Zresztą sama skala gwarancji budzi wątpliwości. Słowacja zobowiąże się do udziału w zreformowanym EFSF na kwotę ponad 7 mld euro. Dla zobrazowania, gdyby przyjąć parytet wielkości PKB, w przypadku Polski oznaczałoby to kwotę rzędu 35 mld euro. Trudno sobie wyobrazić, aby w sytuacji krytycznej, która miałaby skutkować rzeczywistymi płatnościami w tej skali na rzecz np. Hiszpanii, Włoch czy banków francuskich, państwa takie jak Słowacja by się z nich wywiązały. Mało realne zarówno z przyczyn ekonomicznych, jak i politycznych. Oczywiście na dzisiaj obowiązującym założeniem jest, że ewentualne gwarancje służą jedynie uspokojeniu rynków i nie będą wykorzystane, bądź jeśli już, to w niewielkim stopniu. Trzeba przyznać, że ten cel, jakim jest wzmocnienie wiarygodności EFSF, jest, przynajmniej obecnie, osiągany. Co istotniejsze, wydaje się, że strefa euro jest coraz bliżej wypracowania rozwiązań przybliżających ją do przeprowadzenia wyczekiwanej przez wielu inwestorów restrukturyzacji długu Grecji. Tutaj, oprócz programu EFSF, kluczowe są prace nad mechanizmami rekapitalizacji zagrożonych banków. Po ich zakończeniu przeprowadzenie redukcji długu Grecji będzie dużo bezpieczniejsze dla strefy euro.
Niewątpliwie dobrej koniunkturze pomogły także ostatnie niezłe dane o eksporcie Niemiec i produkcji przemysłowej we Włoszech i Francji, czy też z rynku pracy USA. Niestety, inwestorzy muszą być jeszcze przygotowani na trudne okresy. Skala spadku wskaźników wyprzedzających, a w szczególności nowych zamówień, w głównych gospodarkach świata z dużym prawdopodobieństwem oznacza wejście choćby w płytką recesję. Spora część poprawy wskaźników brała się także ze wzrostu zapasów, co w połączeniu ze spadającymi zamówieniami nie jest najlepszą sytuacją. Pojawiły się także pierwsze oznaki spadku dynamiki wzrostu w Chinach, kraju, który miałby „ciągnąć" światowy wzrost. Czeka nas także jeszcze niejedna gorąca debata w strefie euro przy okazji kolejnych działań niezbędnych do zmniejszenia kryzysu zadłużenia.