Ropa naftowa gatunku WTI kosztowała wczoraj po południu 101,6 USD, o ok. 2?proc. więcej niż we wtorek. Była to najwyższa cena od lipca, czyli jeszcze sprzed wakacyjnego załamania na rynkach.
Z jednej strony jest to efekt ostatnich spadków zapasów ropy naftowej w USA (wczorajsze dane pokazały, że zmalały one w ubiegłym tygodniu o 1 mln baryłek, czyli tak jak oczekiwano), a z drugiej rosnących oczekiwań, że gospodarka amerykańska jednak uniknie załamania.
Ropa Brent, którą handluje się w Londynie, nadal jest droższa niż ta z Nowego Jorku – wczoraj kosztowała 111 USD za baryłkę. Jednak jej ceny są wyraźnie niższe niż w lipcu.
Jeśli chodzi o rynki innych surowców, miedź drożała wczoraj o 0,3 proc., do 7710 USD za tonę. Złoto natomiast traciło 1,4?proc., do 1757 USD za uncję, w czym wyraźnie pomogło wyhamowanie inflacji za oceanem.
Wskaźniki na Wall Street traciły wczoraj na początku sesji ponad 1 proc., choć później spadek wyhamował do 0,5 proc. Na głównych rynkach w Europie Zachodniej tendencja nie była jednoznaczna. We Frankfurcie i Londynie obserwowano umiarkowane spadki, podczas gdy giełdy w Madrycie czy w Mediolanie rosły momentami nawet po blisko 1 proc.