Wczoraj przewodniczący Komisji Europejskiej stwierdził, że strefie euro grozi „kryzys systemowy", co moim zdaniem dobrze oddaje sytuację – po prostu nie ma prostych i szybkich rozwiązań. Rentowność 10-letnich obligacji włoskich wróciła w okolice 7 proc., pomimo ewidentnych zakupów przez Europejski Bank Centralny. Oczywiście, gdyby EBC mógł skupować obligacje krajów peryferyjnych w nieograniczonych ilościach, to problem rosnącej rentowności szybko by się rozwiązał. Jednakże nie rozwiązałoby to problemów samej strefy euro, gdyż w ramach poszczególnych krajów mających wspólną walutę zawsze ktoś straci, a ktoś inny zyska na takim rozwiązaniu. I dlaczego znowu cały rachunek mają zapłacić Niemcy.

Paradoksalnie, patrząc na rosnące spready pomiędzy rentownością obligacji niemieckich i pozostałych krajów (włączając Francję) – już na dzisiaj trudno jest mówić o podziale Europy na kraje Południa i Północy. Według rynków finansowych właściwy podział to Niemcy i reszta strefy euro. Wczoraj 10-letnie obligacje niemieckie miały rentowność 1,8 proc., natomiast francuskie 3,7 proc., belgijskie 4,8 proc., włoskie 6,9 proc., a hiszpańskie 6,4 proc. Nie trzeba dodawać, że wszystkie spready są na wieloletnich maksimach. Nieograniczone zakupy obligacji krajów peryferyjnych przez EBC spowodowałyby spadek rentowności tych obligacji, niestety także wzrost rentowności obligacji niemieckich i całkiem mocny spadek spreadów. Jednakże Niemcy mogą całkiem słusznie podnosić argument, dlaczego obsługa ich długu ma kosztować więcej? Nawet średnio 1 punkt procentowy więcej przekłada się na całkiem spore roczne koszty dla niemieckiego budżetu. Oczywiście Niemcy mogą się zgodzić na tzw. monetyzację długu poszczególnych krajów przez EBC, ale jedynie pod warunkiem sporej utraty suwerenności gospodarczej przez te kraje na rzecz np. Komisji Europejskiej bądź wspólnego rządu gospodarczego. W praktyce suwerenność gospodarcza to to samo, co suwerenność polityczna. Zatem jest to rozwiązanie mało prawdopodobne. Jeżeli wykluczymy opcję dodruku pieniądza, to czeka nas restrukturyzacja strefy euro: czyli część najsłabszych państw będzie musiało ją opuścić. Teoretycznie można sobie też wyobrazić, że strefę euro opuszczają Niemcy – w takim scenariuszu pozostałe kraje strefy euro już nie miałyby problemów z szybkim podjęciem decyzji o dużym dodruku pieniądza. Ponadto duży spadek wartości euro względem nowej marki i innych walut w szybki sposób podniósłby konkurencyjność ich gospodarek i przyspieszył wyjście z recesji. W praktyce raczej dostaniemy mieszankę powyższych scenariuszy.