Od innej strony inwestorów można podzielić na tych, którzy wyciągnęli lekcję z ubiegłorocznych zniżek, które w wielu przypadkach okazały się przesadzone i teraz nie chcą już popełnić podobnego błędu, oraz na tych, którzy się obawiają , że przy każdej kolejnej odsłonie kryzysu możliwości przeciwdziałania jego skutkom jest coraz mniej, a zatem konsekwencje dla rynków mogą być jeszcze poważniejsze niż w przeszłości. Jeśli dobrze przyjrzeć się zachowaniu poszczególnych rynków ryzykownych aktywów, to znajdziemy więcej argumentów za tym, by na obecnych poziomach nie pozbywać się akcji, tylko z taką decyzją poczekać jeszcze na rozwój wypadków. Wciąż nie widać zaniepokojenia na rynku kredytowym, o czym świadczy stabilność Ted spread i Libor-OIS. Nerwowych reakcji nie widać również na rynku obligacji korporacyjnych wysokiego ryzyka, a nawet w przypadku papierów skarbowych Portugalii czy Belgii. To daje nadzieję na uniknięcie w najbliższym czasie pogłębienia zniżek. Ostatnie dni wyglądają raczej na uklepywanie dna po wcześniejszej przecenie niż słabe odbicie po spadku.
W takich okolicznościach rośnie prawdopodobieństwo powtórki scenariusza z wiosny minionego roku, kiedy to przed mocniejszą wyprzedażą byliśmy świadkami obszernego trendu bocznego, który trwał przez kilka miesięcy. W skali globalnej dolnym ograniczeniem takiego trendu powinno być 38,2-proc. zniesienie zwyżek trwających od jesieni minionego roku. Właśnie przy tym wsparciu się znaleźliśmy. Biorąc pod uwagę „męczący" charakter zniżek z ostatnich tygodni, a także małe obroty w tym czasie, nie mogłoby dziwić, gdyby część rynków akcji bardzo szybko znalazła się na tegorocznych szczytach. W atmosferze narastającej skłonności na świecie do inwestowania w defensywne spółki jest szansa, że w tym gronie będzie polski parkiet. Wymowne jest dotarcie indeksu CRB, obrazującego ceny towarów, do bardzo silnego wsparcia, jakim jest ubiegłoroczny dołek. Przełamanie tak mocnej bariery „z marszu" jest mało realne, a gdyby do tego rzeczywiście doszło, ryzyko niekontrolowanej wyprzedaży ryzykownych aktywów, podobnej jak w wakacje 2011 r., stałoby się bardzo realne.