Tymczasem w opinii ogółu, ta ostatnia po rozpadzie tandemu Merkel – Sarkozy nie jest przygotowana na taki scenariusz, co może pogrążyć pozostałe państwa zaliczane do grupy PIIGS.

Najbliższe dni powinny wiele wyjaśnić, jeżeli chodzi o przyszłość Grecji. Okaże się, czy kraj zmierza w kierunku powtórzonych wyborów, czy też może uda się w końcu stworzyć rząd gwarantujący kontynuację reform. W tym pierwszym przypadku należy liczyć się z negatywną, aczkolwiek zapewne krótkotrwałą reakcją rynków finansowych. Czarny scenariusz w dużym stopniu wydaje się być już zdyskontowany. Ponadto jest prawdopodobne, że negatywny rozwój wypadków sprowokuje do reakcji (na razie werbalnej) Europejski Bank Centralny lub też rządy poszczególnych państw. To zaś wesprze rynki, tak jak wcześniej wsparło je m.in. LTRO.

Gdyby jednak udało się stworzyć w Grecji rząd, inwestorzy odetchnęliby z ulgą, uważając swoje wcześniejsze zachowanie (wyprzedaż akcji i innych ryzykownych aktywów) za przesadzone. Jednak także w tym przypadku impuls byłby krótkotrwały.

Tematu Grecji, jaki pojawił się po wyborach 6 maja, mogłoby w ogóle nie być, gdyby nie obserwowane w ostatnich tygodniach coraz liczniejsze sygnały hamowania wzrostu gospodarczego w Europie. To właśnie spowolnienie w Europie, czemu towarzyszą sygnały osłabienia w chińskiej i amerykańskiej gospodarce, tworzą fundamentalne podstawy do sprzedaży akcji. To jak ono jest silne, pokażą publikowane we wtorek wstępne szacunki PKB z I kw. dla m.in. Niemiec, Francji, Włoch i całej strefy euro. Jest natomiast jasne, że bez podjęcia nowych działań stymulujących wzrost w Europie nie ma co liczyć na zakończenie trwającej od marca korekty na wykresach niemieckiego DAX czy francuskiego CAC40 i powrotu tych indeksów do trendów wzrostowych. Nie ma co liczyć na zakończenie trwającego już 9 miesięcy trendu bocznego na indeksie WIG20.