Akcje
Trwa marazm na warszawskiej giełdzie. Na rynku nie pojawiają się żadne nowe informacje, które mogłyby wstrząsnąć graczami, indeksy pozostają w trendzie bocznym, a obroty pozostawiają wiele do życzenia. Taki obraz GPW utrzymuje się już od dłuższego czasu. Czy do przełomu dojdzie podczas dzisiejszej sesji? Wątpliwe, tym bardziej że kalendarz danych makroekonomicznych jest bardzo ubogi. Z istotnych informacji poznamy m.in. dane o produkcji przemysłowej w Polsce. Znana także będzie stopa bezrobocia w Wielkiej Brytanii. To wszystko może być jednak za mało, by ożywić inwestorów. Wczoraj większego zamieszania na GPW nie wywołał nawet szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke. Inwestorzy z niecierpliwością czekali na jego przemówienie, licząc, że padną w nim słowa o ewentualnym wsparciu gospodarki Stanów Zjednoczonych. Prezes Fedu nie wymienił jednak żadnych konkretnych możliwych kroków na rzecz stymulowania koniunktury, co może wskazywać, że nie ogłosi on w sierpniu żadnego nowego programu. Informacje zza oceanu wbrew oczekiwaniom nie wywołały przeceny na rynku. WIG20 zakończył notowania na poziomie 2190 pkt, czyli 0,1 proc. nad kreską. Warto jednak podkreślić, że na początku sesji jego wartość wynosiła 2188 pkt. Ben Bernanke nie zniechęcił inwestorów także do zakupu akcji średnich i małych spółek. Indeks mWIG40 zyskał 1,5 proc., zaś wskaźnik „maluchów" sWIG80 zakończył dzień 0,4 proc. nad kreską. Obroty wyniosły 880 mln zł.
Waluty
Wystąpienie Bena Bernankego miało większy wpływ na rynek walutowy. Najbardziej było to widoczne na parze EUR/USD, gdzie po słowach szefa Fedu euro mocno zaczęło tracić do dolara. Pośrednio uderzyło to w złotego. W ciągu dnia za dolara trzeba było płacić nawet 3,38 zł. Później jednak nastroje się pogorszyły i amerykańska waluta była wyceniana na 3,41 zł. Było to wciąż 0,1 proc. mniej niż dzień wcześniej. Euro kosztowało 4,17 zł o 0,5 proc. mniej niż w poniedziałek.
Surowce
Szef Rezerwy Federalnej wprowadził także sporo zamieszania na rynku surowców. Po mocnym wzroście ceny ropy zaczęły pikować w dół. Mimo tego baryłka czarnego złota typu Brent kosztowała po południu 104 dolary, po wzroście o 0,1 proc.