Tego dnia w krótkim czasie rynek akcji zdołał odrobić znaczną część straty z poprzednich dwóch tygodni, a rynek terminowy poszedł śladem WIG20. Niewiadomą było to, czy ten piątkowy wzrost jest zwiastunem poważniejszego zaangażowania kupujących, czy też była to tylko korekta powolnego spadku.
Przebieg pierwszych dwóch dni tego tygodnia nie rozstrzyga wprawdzie tej kwestii, ale sugeruje, że zwyżka ma jednak charakter korekty. Wczorajsze słabe zakończenie notowań jest dobrą wskazówką dla takich wniosków. Ostatecznym rozstrzygnięciem byłoby zejście rynku kontraktów pod poziom minimum z poprzedniego tygodnia (2228 pkt). Wtedy wspomniana piątkowa zwyżka zostałaby w pełni zanegowana.
Przez większość czasu wczorajszych notowań niewiele się działo. Dopiero w końcówce sesji, gdy ruszyły notowania na Wall Street zwiększyła się zmienność cen. Rynek w Warszawie poddał się gorszym nastrojom, które napłynęły z Zachodu. Częściowo winą za to można obarczyć publikację danych o 16.00. Wydatki na inwestycje budowlane amerykańskich firm zmalały. Dodatkowo wartość wskaźnika aktywności przemysłu w USA okazała się niższa od oczekiwanego poziomu 50 proc. Niższa symbolicznie, bo wyniosła 49,6 proc., ale szybko wywołało to komentarze o pogarszaniu się kondycji przemysłu. Tak naprawdę nie o wartość samego wskaźnika tu chodzi, ale o zmiany poszczególnych jego składowych. Spadek subindeksu nowych zamówień i produkcji stał się przedmiotem zmartwienia. Dodatkowo relacja subindeksów nowych zamówień i zapasów jest gorsza niż w trakcie recesji na początku tego stulecia i zbliża się do fatalnego stanu z ostatniego kryzysu. Dla jednych to kiepskie wiadomości, a dla innych świetne, bo przybliżają możliwość działań Fed, a w szczególności skupu aktywów.
Mimo wczorajszych zmian w końcówce dzisiejsza sesja może być ponownie spokojna. Świat bowiem czeka na jutrzejszą decyzję ECB.