Seria, rozpoczęta decyzją EBC o uruchomieniu programu OMT, była kontynuowana pozytywnym de facto wyrokiem niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego i uwieńczona ogłoszeniem przez Fed z dawna wyczekiwanego QE3. Każde z nich jest korzystne dla rynków ryzykownych aktywów, daje bowiem szansę na dopływ pieniędzy na giełdy.?Jeżeli jednak przyjrzymy się historii, to okaże się, że tylko QE3 może mieć istotne przełożenie na rzeczywiste procesy rynkowe. OMT są bowiem programem warunkowym, wyrok niemieckiego TK zaś był zgodny z oczekiwaniami i nakłada ograniczenie kwotowe na udział Niemiec. Tak więc, czy to OMT, czy ESM będą mogły zaistnieć tylko wtedy,?gdy rządy zagrożonych krajów wystąpią oficjalnie o pomoc. To zaś na razie nie nastąpiło.

Pieniądze, jakie Fed wpompuje w światowe rynki finansowe (część trafi na amerykański rynek mieszkaniowy), powędrują zapewne na rynki surowców i na rynki wschodzące. Jednym z beneficjentów napływu kapitału może być rynek polski. Może, ale nie musi, bo co prawda sytuacja Polski jest stabilna, ale stabilność ta paradoksalnie oznacza także gorsze perspektywy wzrostu. Rezultatem jest trwające od dawna niedoważenie polskich akcji w portfelach funduszy emerging market względem benchmarku. I tak na przykład udział Polski w indeksie MSCI EMEA wynosi 8,2 proc., w portfelach zaś funduszy stosujących ten indeks jako wskaźnik odniesienia tylko 6,5 proc. W szerszym indeksie MSCI EMF udział Polski to 1,4 proc., a zaangażowanie funduszy to 0,8 proc. W obu przypadkach Polska należy do najbardziej niedoważonych pozycji.

Zachowanie indeksu w warunkach skromnego napływu kapitału i tak należy uznać za dobre. Z krajów indeksu MSCI EMF tylko 5 na 21 dało od początku tego roku lepsze stopy zwrotu niż Polska, w ostatnim tygodniu zaś naszemu rynkowi dorównała?tylko giełda w Budapeszcie. Na razie wśród zagranicznych zarządzających nie zapanowała moda na inwestowanie w Polsce. QE3 tego nie zmieni, efektów luzowania ilościowego trzeba poszukać na innych rynkach niż GPW.