Założenie, że rynek nadal będzie podążać ścieżką sprzed siedmiu lat (czyli sprzed dwóch cykli koniunkturalnych w gospodarce – kłania się „zasada zmienności"), prowadzi do wniosku, że przyszły rok powinien być podobny na krajowym rynku akcji do roku 2006. Oczywiście silne podobieństwo tego, co działo się z WIG w 2012 roku do zachowania indeksu z 2005 roku może być przypadkiem. Z drugiej jednak strony opisana metoda „prognozowania" dałaby przyzwoite wyniki w 6 z 7 minionych lat, więc istnieją szanse, że i tym razem zachowanie rynku akcji w 2013 roku będzie miało w sobie coś z 2006 roku.
Fed ujawnił w mijającym tygodniu, że dopóki stopa bezrobocia nie spadnie poniżej poziomu 6,5 proc. lub roczna zmiana CPI nie przekroczy poziomu 2,5 proc., nie planuje zmiany obecnej łagodnej polityki pieniężnej. Obecnie stopa bezrobocia wynosi 7,7 proc., a dynamika CPI 2,2 proc. Z pewnością inwestorzy i analitycy będą w najbliższym czasie intensywnie zastanawiać się nad odpowiedzią na pytanie o to, kiedy któryś z tych dwóch parametrów przekroczy wyznaczone przez Fed granice.
Pierwowzorem dla Fed w prowadzonej polityce pieniężnej jest bank centralny Japonii, który zainicjował politykę „luzowania ilościowego" jesienią 2001 r. Wycofał się z niej raptownie 4,5 roku później wiosną 2006 roku (!), co najpierw spowodowało silną korektę na rynkach ryzykownych aktywów (WIG spadł w maju-czerwcu 2006 o 21,5 proc.), a 5 kwartałów później zawalenie się połowy światowego systemu finansowego. Fed wprowadził swoją wersję QE jesienią 2008 r., tak więc gdyby podążał śladami BoJ, to czas na rozpoczęcie zaostrzania polityki pieniężnej (a przynajmniej zasygnalizowanie takiego zamiaru) przyszedłby wiosną 2013 r. W takim scenariuszu kolejny rynkowy Armagedon a la 2008 roku rozegrałby się w 2014 roku.
Spadek dynamiki CPI w naszym kraju do poziomu 2,8 proc. sprowadził ją do 2-letniego minimum. W dwóch ostatnich cyklach pierwsze 2-letnie minima tempa inflacji wyznaczane były kolejno w marcu 2010 r. i listopadzie 2005 r. (!). Cykliczne minima tempa inflacji wyznaczane były wtedy w sierpniu 2010 r. oraz marcu 2006 r., a więc w 4-5 miesięcy po analogicznym do obecnego 2-letnim dołku tempa inflacji.
To pozwala wyobrazić sobie scenariusz, w którym tempo inflacji w naszym kraju ustanawia cykliczne minimum wiosną przyszłego roku.