Początek sesji wykazywał przewagę popytu, dzięki czemu wartość indeksu WIG20 rosła o 0,68 proc. To zmiana odpowiadająca wczorajszej zwyżce indeksów w USA, ale nie przywiązywałbym do tego faktu większego znaczenia i traktował to jako ciekawostkę. Zresztą skala wzrostu indeksu nie utrzymała się zbyt długo. Dość szybko zapał do zakupów zniknął. Zamiast niego pojawiło się zniechęcenie.
Jeszcze przed 11:00 wyznaczone zostało minimum sesji znajdujące się niemal 20 pkt. poniżej poziomu maksymalnego. W takiej sytuacji nie ma powodów, by oczekiwać, że sytuacja nagle się odwróci i popyt ponownie zechce się angażować. O ile kilka minut po rozpoczęciu sesji żadna ze spółek z WIG20 nie traciła na wartości, tak w południe przecena dotknęła sześć spółek. Jest wśród nich PKN, który przed rozpoczęciem sesji przedstawił szacunki najważniejszych pozycji raportu finansowego. Sporo zamieszania wywołała informacja o słabszym wyniku netto. Komentarze mówią o zaskoczeniu, choć spadek ceny o 0,2 proc. trudno uznać za reakcję, rynku negatywnie zaskoczonego. To bardzo spokojna zmiana. Wśród spadkowiczów znajduje się także bank PKO BO, którego wartość skurczyła się o 0,3 proc.
Na 14:00 zaplanowana jest seria publikacji danych dotyczących polskiej gospodarki. Najważniejszą wydaje się być dynamika produkcji przemysłowej, ale także zmiana wynagrodzeń i zatrudnienia z sektorze przedsiębiorstw mają znaczenie. Przebieg notowań w pierwszej części sesji nie pozwala na optymizm, ale i pesymizm powinien być miarkowany. Zmianom na rynku towarzyszy bardzo mała aktywność. To sprawia, że do zmian rynkowych należy podchodzić z dystansem.