W rezultacie po raz pierwszy od 2008 r. ujemna stała się korelacja zmian kursu GBP/USD i głównego indeksu londyńskiej giełdy. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze, treść kwartalnego raportu Banku Anglii sugerująca utrzymywanie się na Wyspach uporczywej presji inflacyjnej zwiększyła atrakcyjność relatywnej wyceny fundamentalnej indeksów w relacji do obligacji skarbowych. Do pewnego stopnia silne osłabienie waluty z pewnością sprzyja też eksporterom, a trzeba pamiętać, że brytyjskie blue chips charakteryzuje wysokie na tle najistotniejszych indeksów geograficzne zróżnicowanie struktury przychodów. W końcu w funta uderzyło też rosnące poparcie wśród członków MPC dla rozszerzenia programu ilościowego luzowania polityki monetarnej, które jest oczywiście czynnikiem korzystnym z punktu widzenia indeksów. Jednak wiele wskazuje, że rozejście się dróg funta i FTSE100 jest zjawiskiem tymczasowym. Wskaźniki zarówno techniczne, jak i pozycjonowania sugerują, że przestrzeń do kontynuacji deprecjacji funta jest już mocno ograniczona. Z kolei dopiero zakończenie przez giełdowy indeks dnia poniżej 6280 pkt otworzy drogę do głębszej przeceny na londyńskim parkiecie.