Mimo obiecującego początku WIG20 zakończył sesję ledwie zauważalnym 0,07-proc. wzrostem, podczas gdy niemiecki DAX czy węgierski BUX poszybowały o niemal 1,5 proc. Inwestorów w optymistyczny nastrój wprawiły lepsze niż oczekiwano dane makro na temat rosnącej produkcji przemysłowej w kilku krajach eurolandu, wskazując, że poprawa koniunktury zaczyna nabierać coraz bardziej realnych kształtów. Patrząc na skalę zwyżek, można odnieść wrażenie, że wśród inwestorów najwyraźniej zapanowała wiara, że ogłoszony w tym roku program skupu aktywów przez EBC wepchnie europejską gospodarkę na ścieżkę solidnego wzrostu. Nie zmobilizowało to jednak rodzimych graczy do zakupów – popyt w Warszawie się nie pojawił. Tym samym kolejna doskonała okazja do podciągnięcia krajowych indeksów została zmarnowana, co, niestety, potwierdza, że inwestorzy omijają nasz rynek akcji szerokim łukiem.

Wśród największych spółek z WIG20 najlepiej zaprezentował się Eurocash, dając przy tym solidnie zarobić. Popyt uaktywnił się na papierach PGNiG i Energi. Z kolei najsłabiej wypadła Bogdanka, która rozczarowała rynek wynikami wydobycia za I kwartał. Chętnych do zakupów nie było także w segmencie firm o mniejszej kapitalizacji wchodzących w skład mWIG40 i sWIG80.

Złoty po jednodniowej przerwie znów zyskał względem euro, co w dużej mierze ma związek z pogłębiającą się słabością europejskiej waluty. Psychologicznej bariery 4 zł jednak nie udało się pokonać, co nie znaczy, że wkrótce nie padnie ta przeszkoda. Zdaniem niektórych analityków może to być kwestia najbliższych dni. Jednocześnie polska waluta nieznacznie osłabiła się do dolara. Na koniec piątkowych notowań za euro płacono 4,01 zł, a dolar wyceniany był po 3,78 zł.

[email protected]