Hang Seng stracił w czwartek prawie 4 proc., natomiast Kospi spadł o prawie 3 proc. Przeceny te rozlały się na europejskie parkiety, gdzie od początku handlu wyraźną przewagę mieli sprzedający. Chińczycy do handlu wrócą dopiero w poniedziałek, jednak inwestorzy na Starym Kontynencie już teraz boją się, że nastroje graczy w Państwie Środka nie będą dobre. Negatywne nastroje na światowych rynkach potęgują również taniejące surowce. Baryłka ropy kosztuje znów mniej niż 27 USD. Warszawska giełda, do czego zdążyliśmy się już w ostatnich tygodniach przyzwyczaić, podążała w czwartek własnymi ścieżkami. Na Zachodzie cały dzień dominował kolor czerwony, jednak warszawskie byki w końcówce handlu udało się wypchnąć WIG20 nad kreskę. Przewaga kupujących trwała jednak kilka minut. Ostatecznie WIG20 zakończył dzień na 0,12-proc. minusie. W momencie zakończenia handlu w Warszawie amerykańskie indeksy znajdowały się na około 1,5-proc. minusach. Sytuacja na GPW jest specyficzna, gdyż w wydarzenia w środę wyglądały zgoła inaczej. Wszystkie główne europejskie indeksy wyraźnie zwyżkowały, podczas gdy w ostatnich minutach handlu popyt na parkiecie przy ul. Książęcej opadł z sił. Trudno logicznie wytłumaczyć takie zachowanie inwestorów w Warszawie. Również w drugim i trzecim szeregu w czwartek sprzedający mieli decydujący głos. mWIG40 i sWIG80 straciły odpowiednio 0,7 proc. i 0,2 proc. W takich okolicznościach szczególnie widoczne są spółki, które mocno drożeją. Bohaterem sesji okazała się Lubawa, której akcje przy wyraźnych obrotach drożały nawet o ponad 12 proc. Inwestorzy pozytywnie zareagowali na wiadomość o tym, że oferty zaproponowane przez spółkę w przetargach dla 4. Regionalnej Bazy Logistycznej we Wrocławiu na dostawę namiotów o łącznej wartości 21,52 mln zł zostały wybrane jako najkorzystniejsze. Wyraźnie podrożały również akcje Indygo i Quercus TFI.