Tragiczne w skutkach wydarzenia w Brukseli, nie zdołały wypłoszyć inwestorów handlujących na zachodnioeuropejskich giełdach. Wtorkowa sesja na głównych parkietach Starego Kontynentu, oraz na rodzimej GPW, upłynęła w spokojnej atmosferze. W środę również obyło się bez paniki. W ciągu dnia belgijski BEL-20, niemiecki DAX czy francuski CAC-40 notowały zwyżki, oddały pole dopiero w ostatnich godzinach handlu.

Do południa całkiem przyzwoicie radził sobie rodzimy WIG20, choć o żadnych fajerwerkach w wykonaniu warszawskich byków mówić nie można. W pierwszej połowie sesji handel był „płaski" i toczył się w sennej atmosferze. Najdobitniej świadczy o tym niska zmienność notowań WIG20, która zawierała się zaledwie w kilkunastu punktach. Po południu, indeks największych spółek wykonał niespodziewany zwrot. W krótkim czasie notowania tąpnęły o kilkadziesiąt punktów. Na finiszu WIG20 spadał o 1,39 proc. do 1935 pkt. Z oczywistych względów, środowa sesja ma negatywną wymowę. Krótkoterminowa sytuacja techniczna WIG20 pozostaje jednak korzystna. Od połowy stycznia indeks znajduje się w kanale wzrostowym. Dopiero spadek poniżej dolnego ograniczenia kanału - przebiegającego w rejonie 1900 pkt - można będzie interpretować jako zapowiedź poważniejszych kłopotów. Analogicznie wybicie powyżej 2000 pkt, może będzie traktować jako byczy sygnał.

W środę relatywnie lepiej od WIG20, radził sobie segment mWIG40 oraz sWIG80. Okazji do zarobku, nie brakowało na szerokim rynku. W ciągu dnia papiery spółki Arcus drożały nawet o 60 proc., przy wzmożonych obrotach. W środę giełdowi gracze wyrywali sobie z rąk papiery Rank Progressu. Kurs dewelopera rósł o nawet 32 proc., do 1,16 zł – handel musiał być kilka razy równoważony. Gwałtowne, dwucyfrowe wahania kursu w ramach jednej sesji były już obserwowane w ostatnich tygodniach. Środowy kalendarz makroekonomiczny był stosunkowo ubogi, czwartkowy również nie rzuca na kolana. Na sam koniec warto dodać, że Wielki Piątek oraz świąteczny poniedziałek warszawska giełda ma wolne.