Remigiusz Lemke, DM mBank

Na fali względnie korzystnych nastrojów na rynkach zagranicznych, początek sesji przy Książęcej 4 również wypadł pozytywnie. Kurs kontraktów otworzył się na wysokości 2418 punktów, i kupujący stali na najlepszej drodze do wyprowadzenia ataku na opór 2430. Niestety strona popytowa szybko opadła z sił i w kolejnych godzinach sprzedający sukcesywnie spychali notowania w coraz niższe rejony. Presja podażowa była szczególnie widoczna w drugiej części dnia, kiedy to kurs kontraktów przebił się przez lokalne wsparcie 2400. Ostatecznie FW20 zakończył zmagania na wysokości 2388 i bardzo realny staje się scenariusz, w którym pochodna testuje pułap 2372. Wskaźniki rynkowe ponownie nie generują zdecydowanych sygnałów. RSIh pomimo spadków przyjmuje wartość 37, a MACDh w dalszym ciągu oscyluje w okolicy wartości 0. Dodatkowo na całą skomplikowaną układankę rynkową nakłada się piątkowe wygasanie grudniowej serii kontraktów i potencjalna próba niskiego zamknięcia, w celu zbudowania korzystniejszej bazy. Na rynkach zagranicznych nieznaczną przewagę uzyskali sprzedający Nikkei, mimo korzystnego początku ostatecznie zamknął się o -0,27% pod kreską. Mocniejsze spadki można zaobserwować na rynku koreańskim -0,49% i chińskim -0,89%.

Piotr Kuczyński, DI Xelion

Wall Street rozpoczynała tydzień z posiedzeniem FOMC (środa) i wygasaniem grudniowych linii instrumentów pochodnych w piątek. Kalendarium było pustawe, więc wydawało się, że rynki po prostu będą się przygotowywały się do tych wydarzeń. Tak zachowywały się giełdy europejskie, ale Amerykanie byli zdecydowanie większymi optymistami. Wall Street rozpoczęła sesję dość niepewnie. Indeksy trzymały się bardzo blisko poziomów neutralnych, ale po zakończeniu sesji w Europie amerykańskie indeksy ruszyły na północ. Bykom pomagała droższa ropa, słabszy dolar i zbliżający się koniec roku. Nikt nie przejmował się środowym posiedzeniem FOMC. Indeks S&P 500 zyskał 0,32%, a NASDAQ 0,51%. Nowe rekordy znowu zostały ustanowione. Poniedziałek był w Polsce dniem inflacji. BIEC opublikował rano swój Wskaźnik Przyszłej Inflacji. Wskaźnik wzrósł, a BIEC pisze, że „To kolejny, czwarty miesiąc z rzędu, kiedy wartości wskaźnika rosną, zapowiadając tym samym nasilenie presji inflacyjnej w gospodarce. Presja inflacyjna występuje zarówno po stronie popytowej – jako efekt wzrostu konsumpcji oraz po stronie kosztowej – w konsekwencji wzrostu kosztów prowadzenia działalności gospodarczej.". Po południu GUS opublikował raport mówiący o ostatecznym odczycie inflacji CPI oraz składników tej inflacji. Ostateczny odczyt nie różnił się od wstępnie już opublikowanych w poprzednim tygodniu danych (2,5% r/r). Największy wpływ na inflację miały ceny żywności. Oba te raporty nie miały żadnego wpływu na zachowanie rynków. GPW rozpoczęła tydzień kończący się wygasaniem grudniowej linii kontraktów bardzo podobnie do tego jak rozpoczęły ją inne giełdy europejskie. WIG20 nieco zyskał i dość szybko wrócił do linii poziomu neutralnego. Tam rynek wszedł w fazę marazmu połączony z powolnym osuwaniem się indeksu. MWIG40 nawet tracił. Na około godzinę przed rozpoczęciem sesji w USA obóz byków się poddał, a WIG20 zaczął tracić ponad pół procent, a potem powędrował dalej na południe. Najmocniej ważył na indeksie spadek ceny akcji PKN Orlen (zdejmował z WIG20 0,7 pkt. proc., czyli odpowiadał za prawie cały spadek). W tym samym czasie indeksy na innych giełdach traciły co prawda, ale traciły dosłownie kosmetycznie, a przed rozpoczęciem sesji w Stanach wróciły do poziomu neutralnego. U nas WIG20 pogrążał się coraz bardziej kończąc dzień spadkiem o 0,91%. Nie miało to nic wspólnego z zachowaniem skonsolidowanego indeksu rynków rozwijających się – on zyskał pół procent. Tydzień z wygasaniem linii kontraktów często jest po prostu „odpuszczany" przez inwestorów nieobecnych na tym rynku. Grają tylko ci, którym zależy na odpowiednim rozliczeniu serii. Takie jak w poniedziałek zachowanie sygnalizować może, że zależy im na słabym zakończeniu tygodnia. To zaś ciągle każe podtrzymywać tezę, że do wygasania kontraktów możliwe są tylko odbicia indeksu WIG20.

Piotr Jaromin, DM BDM

Poniedziałkowa sesja na warszawskiej giełdzie nie należała do zbyt udanych. Indeks największych spółek zbliżył się do minimów z początku miesiąca, które pod względem technicznym stanowią dla indeksu krótkoterminowe wsparcie. Ciężarem dla indeksu na pierwszej sesji tego tygodnia były spółki paliwowe czyli Orlen i Lotos. Na poniedziałkowym zamknięciu straciły one kolejno: -7,79% i -6,96%. O ile wpływ Lotosu na indeks nie jest ogromny to PKN Orlen jako druga największa spółka zabrała indeksowi ponad 100 punktów z wczorajszego wyniku. Na całej giełdzie pozytywnie wyróżnia się sektor odzieżowy, który po dobrych danych o sprzedaży za sierpień jest najjaśniejszym punktem pierwszej połowy miesiąca. Po zielonej stronie mocy w największym indeksie znaleźli się właśnie przedstawiciele tej branży: CCC (+4,79%) i LPP (+1,24%). Od początku roku właściciel marek takich jak: Reserved, Cropp czy Mohito zyskał +43%. Wspierała go w tym umacniająca się złotówka, która sprzyjała dobrym wynikom spółki. Ewentualny zwrot na dolarze w kolejnych miesiącach wspierany jastrzębią retoryką FED-u, może zaszkodzić jednak cenie akcji odzieżowego potentata. W kalendarzu mamy dzisiaj ważne odczyty inflacji w Polsce – wskaźnik CPI i Stanach Zjednoczonych – PPI. Prognozowane odczyty dla obu figur wynoszą: +0,1% m/m i +0,8% r/r (Polska) oraz +0,2% m/m (USA). Ewentualny wpływ na parę usd/pln nie powinien być jednak mocny, ponieważ głównym wydarzeniem tego tygodnia będzie jutrzejsze posiedzenie FOMC.