Uspokojenie sytuacji po ostatnich wydarzeniach wydaje się jednak czymś naturalnym, więc i powodów do niepokoju na razie nie ma.
Środa przyniosła co prawda spadek głównych indeksów giełdowych, ale należy traktować to przede wszystkim jako realizację wcześniejszych zysków. WIG20, owszem, całą środę spędził pod kreską, jednak skala przeceny był stosunkowo nieduża. Tak samo zresztą było w przypadku wtorkowego rekordzisty, czyli indeksu szerokiego rynku WIG. Przecenę tę uzasadnić można zresztą nie tylko chęcią realizacji ostatnich zysków, ale także słabszymi nastrojami panującymi na innych europejskich parkietach, gdzie również dominował kolor czerwony.
Nasz rynek co prawda w końcówce notowań poderwał się do odrabiania strat, głównie za sprawą udanego początku dnia w Stanach Zjednoczonych. Amerykanie nie byli jednak w stanie na tyle zmobilizować kupujących, by indeksy naszego rynku wyszły na plus. WIG20 ostatecznie stracił 0,3 proc.
Tak jak jednak wspomniałem na początku, wynik ten nie powinien zbytnio martwić. Tym bardziej że osiągnięty został przy stosunkowo niewielkiej aktywności inwestorów. Obroty na całym rynku z trudem przekroczyły 700 mln zł, co świadczy tylko o tym, że chętnych, by pozbywać się akcji, wcale nie ma tak dużo. Warto przy tym zauważyć, że we wtorek, kiedy indeksy rosły, a WIG bił historyczny rekord, obroty przekroczyły 1,2 mld zł.
W kontekście najbliższych wydarzeń rynkowych warto jednak pamiętać, że już w czwartek do gry wchodzi Europejski Bank Centralny. Decyzja w sprawie dalszego kształtu polityki pieniężnej oraz komunikat po posiedzeniu tego gremium mogą odcisnąć piętno na rynkach. Dotyczyć to może nie tylko akcji, ale także rynku walutowego.