Indeks zaskoczeń ekonomicznych (Citi Economic Surprise Index) dla strefy euro, pokazujący, jak bardzo faktyczne dane makro okazują się lepsze/gorsze od oczekiwań, w tym roku odnotował ostry zjazd. Znalazł się najniżej od... pięciu lat (na poziomie -72,5 pkt). Innymi słowy, o ile w szczycie euforii rynkowej widać było zachwyty nad gospodarką europejską, o tyle bardzo szybko ich miejsce zajęło silne rozczarowanie.

Ale dlaczego jest to dobra, a nie zła wiadomość? Nasza analiza pokazuje, że niskie odczyty CESIEUR były z reguły okazją do akumulowania, a nie do sprzedaży akcji na GPW i rynkach zachodnioeuropejskich. Jeśli weźmiemy pod uwagę te przypadki po 2009 r., w których indeks Citi osunął się poniżej -60 pkt (było ich cztery), to w kolejnych sześciu miesiącach od tego momentu WIG rósł średnio o 13 proc., a po roku był wyżej średnio o 16 proc. Oczywiście można trafnie zauważyć, że ta analiza obejmuje okres po 2009 r., zaś w trakcie globalnego kryzysu finansowego indeks Citi runął poniżej -180 pkt. Do poziomu porównywalnego z obecnym wskaźnik spadł już w czerwcu 2008 r., czyli jeszcze przed najgorszą falą bessy.

Otrzymane rezultaty wyglądają więc optymistycznie, o ile założymy, że nie dojdzie do scenariusza katastroficznego (ale na razie nie widać podobnych jak w 2008 r. symptomów globalnego załamania koniunktury).