Jeśli spojrzeć na parkiety emerging markets, to w wielu wypadkach możemy mówić już co najmniej o krachu lub początku bessy. Indeks MSCI EM od szczytu spadł o 17 proc., a w samym czerwcu o 6 proc. Rynki rozwinięte zachowują się zdecydowanie lepiej, a wskaźnik MSCI World Index spadł o niecałe 8 proc., a w czerwcu tylko mniej niż 1 proc. Nawet w tej grupie widać jednak wyraźne różnice. DAX jest 9 proc. poniżej szczytu, podczas gdy S&P500 6 proc. Zdecydowanie najmocniej zachowują się kursy spółek technologicznych z Nasdaq 100 oraz małych z Russell 2000, które w czerwcu ustanowiły nowe rekordy.

Przyczynami słabszego zachowania giełd są między innymi spory handlowe, polityka banków centralnych oraz lekkie spowolnienie wzrostu w krajach UE. Dlaczego mimo takiej perspektywy zachowanie indeksów amerykańskich jest relatywnie tak silne? Jednym z wyjaśnień jest poziom zysków. Reforma podatkowa spowodowała wyraźny wzrost zysków w amerykańskich spółkach, które dysponując większą gotówką, przeznaczają ją między innymi na zwiększenie skali buy backów. Z danych BofAML wynika, iż od początku roku firmy wydają na skup akcji wyjątkowo duże kwoty, znacznie powyżej historycznej średniej. Sytuacja taka wspiera indeksy akcji i to nawet pomimo wyraźnego spadku napływów do funduszy inwestycyjnych. Zgodnie z danymi JP Morgan w czerwcu napływ był śladowy, co wyraźnie kontrastuje z sytuacją z poprzednich miesięcy. Co ciekawe, dotyczy to nie tylko akcji, ale również obligacji.