Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku
Nietypowy początek tygodnia jak i miesiąca wprowadza element niepewności w technicznej ocenie rynku. Z jednej strony dominują sygnały sprzedaży, kluczowe wsparcia zostały w ostatnich tygodniach naruszone zaś położenie średnich ruchomych wskazuje na rynek niedźwiedzia. Na wykresach kluczowych indeksów wciąż brakuje popytowych formacji a te, które starają się przebić przez podażowy układ tygodniowych świeczek, są zbyt wątłej konstrukcji, aby na ich podstawie akcyjne byki mogły wyprowadzić wzrostową kontrę. Wczoraj pojawiły się lokalne przesłanki do tego, aby WIGi mogły odbić się od tegorocznego denka, na które dotarły solidarnie w tym samym okresie , jednakże otoczenie zewnętrzne nie sprzyja kupującym. W poniedziałek DJIA ponownie finiszował poniżej długoterminowej średniej ruchomej i chociaż relacja ceny do MA200d jest bardzo bliska, to jednak problem z powrotem na dwusetkę obnaża słabość amerykańskiego rynku. Problem z powrotem na północ mają także kluczowe europejskie indeksy, które pierwszą sesję miesiąca nie mogą zaliczyć do udanych. Londyński FTSE100 stracił -1.2%, paryski CAC40 zahaczył o kilkumiesięczne minima zaś frankfurcki DAX finiszował o 0.6% niżej niż w piątek. Dzisiaj możliwe, że ww. benchmarki wystartują z wyższych poziomów, jednakże brak popytowych formacji sprawia, iż trudno o optymistyczny outlook dla indeksów ze Starego Kontynentu. Niekorzystny wpływ na GPW powinna mieć dalej nasza waluta, która wciąż się osłabia a końca jej deprecjacji nadal nie widać. Pod presją sprzedaży znajduje się także miedź, której wycena blokuje KGHM zaś rosnące ceny ropy naftowej mają prawo uderzyć w notowania PKN Orlen. Pod presją spadków znajdują się banki, których wycena wprawdzie jest niska i lokalnie można liczyć się z korekcyjną zniżką, jednakże średnioterminowo został wygenerowany sygnał sprzedaży w oparciu o EMA_w, który ostatni raz pojawił się w maju 2015.r. czyli w początkowej fazie bessy. Czy tym razem historia się powtórzy o tym zadecydują wydarzenia z drugiej połowy roku, który dla banków jak na razie nie należy do udanych
Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion
Wall Street nie musiała rozpocząć półrocza tak jak rozpoczęły ją giełdy azjatyckie i europejskie (spadkami – w Chinach Shanghai Composite stracił 2,5%). Azja bała się amerykańskich ceł na część eksportu Chin (mają wejść w życie 6.07), a w Niemczech Horst Seehofer, minister spraw wewnętrznych i szef CSU nie poparł ustaleń ze szczytu UE dotyczących imigracji. Indeksy rano spadały i nic nie zapowiadało dobrego początku półrocza.
To jednak wcale nie musiało wystraszyć Amerykanów. Wydaje im się (błędnie), że to co jest złe dla świata nie musi być złe dla USA. Poza tym inwestorzy nadal wierzą, że koledzy prezydenta wybiją mu z głowy najbardziej niebezpieczne pomysły. W poniedziałek U.S. Chamber of Commerce (największa organizacja lobbingowa i do tego zazwyczaj sojusznik Trumpa, rozpoczęła kampanię przeciwko polityce nakładaniu ceł.
W USA też, podobnie jak w wielu innych krajach, opublikowano ostateczny (dla czerwca) indeks PMI dla sektora przemysłowego. Wyniósł 55,4 pkt. (wstępny odczyt mówił o spadku z 56,4 na 54,6 pkt.). Bardziej istotny był indeks ISM dla przemysłu. On wyniósł 60,2 pkt. (oczekiwano spadku z 58,7 na 58,1 pkt.). Pojawił się też raport o wydatkach na inwestycje budowlane, ale tego rynki nawet nie zauważyły. Odnotujmy, że wydatki w maju wzrosły o 0,4% m/m (oczekiwano 0,5%).
Wall Street rozpoczęła sesję od półprocentowego spadku indeksów, ale od początku widać było, że w wojnie początku półrocza (co preferowało obóz byków) z obawami o rozwój sytuacji na polu wojen handlowych może wygrać to pierwsze, a z pewnością sesja nie będzie klęską byków. Choćby dlatego, że już w poniedziałek obrót był bardzo mały. Indeksy trzymały się blisko poziomu neutralnego (tuż pod nim), a na dwie godziny przed końcem sesji zaatakowały linię poziomu neutralnego. Wygrał początek półrocza. Indeks S&P 500 zyskał 0,31%, a NASDAQ 0,76%.