Poprzednie tego typu ćwiczenie wykonaliśmy zaledwie parę dni temu, gdy amerykański indeks miał za sobą „jedynie" 12-proc. przecenę od historycznego rekordu. Pogłębienie spadku oznacza, że z naszego zestawienia odpadają automatycznie cztery historyczne przypadki (2015, 1999, 1984, 1960). Pozostaje ciągle 12 epizodów (2018, 2008, 2000, 1998, 1990, 1987, 1981, 1973, 1969, 1966, 1962, 1957).
Jaki obraz wyłania się z tego zestawienia? Chyba najważniejszy wniosek jest taki, że warto się liczyć z różnymi scenariuszami i żadnego nie wykluczać. Bo historyczne scenariusze są rozmaite i często zupełnie sprzeczne. Począwszy od klasycznej bessy (2008, 2001–2002) czy krachu (1987), a skończywszy na tych epizodach, w których po dotknięciu umownego progu bessy (-20 proc.) S&P 500 otrząsnął się z szoku i stopniowo powrócił do hossy.
Na plus odnotowujemy fakt, że na chwilę obecną indeks jest wyraźnie poniżej uśrednionej ścieżki, a nawet najgorszych przypadków, co sugerowałoby, że być może przereagował w dół.
Na minus z kolei odnotowujemy, że w horyzoncie kilkunastomiesięcznym uśredniona ścieżka przebiega płasko (w którymś momencie nawet zaczyna lekko opadać), a ostateczny dołek osiąga dopiero po ponad 400 sesjach od szczytu (i dopiero później zaczyna się podnosić).