Z danych udostępnianych przez Goldman Sachs, Deutsche Bank czy Bank of America wynikałoby, że tzw. pozycjonowanie różnych kategorii inwestorów – w tym też uznawanych za smart money (sprytniejszych) – dopiero zaczyna się podnosić z bardzo niskich pułapów. Przykładowo wg datowanej na początek kwietnia edycji globalnego sondażu BofA aż 68 proc. ankietowanych zarządzających funduszami wierzy, że odbicie na giełdach to jedynie bear market rally, czyli przejściowe odbicie w ramach bessy. Ciekawostką jest natomiast fakt, że często komentowane w Polsce zjawisko napływu na rynek nowych inwestorów indywidualnych w trakcie krachu obecne było również nawet na Wall Street.

Czyżby tym razem tzw. detal okazał się sprytniejszy niż smart money, kupując mocno przecenione akcje? Z pewnością wygranymi w trakcie zawieruchy okazali się tzw. insiderzy, którzy jak donosiliśmy w marcu, ruszyli na masowe „promocyjne" zakupy. Obok niskiego pozycjonowania do pozytywnych czynników zaliczyć można m.in. pewien przełom, jeśli chodzi o prognozy zysków spółek. Na Wall Street analitycy przestali już niemal obniżać szacunki na ten i przyszły rok. A zagrożenia? W zasadzie wszystkie procesy wychodzenia z krachów w przeszłości cechowały się mocniejszymi korektami po drodze. Paradoksalnie ryzyko takiej korekty będzie rosło tym bardziej, im większy odsetek uczestników rynków przestanie wierzyć w powrót spadków... ¶