Oczywiście pytanie o możliwość pojawienia się głębszej korekty na drodze hossy pozostaje aktualne w świetle choćby opisywanych już danych na temat „margin debt" (długu na rachunkach inwestycyjnych), który do grudnia urósł o astronomiczne 62 proc. od 12-miesięcznego dołka. A w styczniu skala spekulacji zapewne jeszcze się powiększyła.

Dodatkowe światło na obecną sytuacja rzuca nasza analiza zachowania wskaźnika makroekonomicznego ISM Manufacturing PMI. Ten barometr gospodarczy w styczniu wykonał krok w dół z bardzo wysokiego historycznie poziomu osiągniętego w grudniu (ponad 60 pkt). Analiza poprzednich dwóch takich przypadków z ostatnich trzech dekad sugeruje, że ISM powinien po takim sygnale najpierw ustabilizować się przez jakieś pół roku, a potem rozpocząć konsekwentną wędrówkę w dół. Pocieszające jest to, że historycznie wcale nie było to równoznaczne z przejściem giełd w fazę bessy – prawdopodobna jest natomiast pewna utrata impetu wzrostowego i pojawienie się częstszych (i głębszych) korekt. Być może szybka przecena z końcówki stycznia daje przedsmak tej nowej fazy rynkowej, w której hossa staje się bardziej kapryśna. ¶