Zastanawiające jest jednak, że w hossie przestały uczestniczyć rynki wschodzące. Korekta w ich przypadku trwa już od ponad dwóch miesięcy. Pocieszające jest natomiast to, że podczas gdy w pierwszym etapie indeks MSCI Emerging Markets wędrował w dół, to obecnie można mówić raczej o konsolidacji. Fani analizy technicznej mogliby tu zapewne dopatrzyć się tzw. formacji spodka, mogącej zapowiadać zakończenie konsolidacji wyjściem w górę. Z kolei przebicie marcowego dołka (1288 pkt) byłoby sygnałem słabości. Widać przy okazji, że stagnacja na rynkach wschodzących powstrzymuje nasz rodzimy WIG przed wybiciem w górę z trendu bocznego.

Powrót lepszej koniunktury na emerging markets wydaje się uzależniony od utrzymania luźnych warunków finansowych w USA, tzn. braku podwyżek stóp procentowych (na razie retoryka Rezerwy Federalnej pozostaje gołębia mimo napięć inflacyjnych), utrzymania w ryzach rentowności obligacji skarbowych (ostatnio zaczęła się stabilizować po wcześniejszym silnym wzroście) i stabilnej sytuacji na rynku obligacji korporacyjnych (wąskie spready względem „skarbówek"). Reasumując, od dwóch miesięcy hossa na światowych giełdach już nie jest taka solidarna jak wcześniej. Powrót rynków wschodzących do trendu zwyżkowego ciągle jest jednak możliwy. ¶