Z drugiej strony inwestorzy powinni być jednak przyzwyczajeni do tego czynnika, a dodatkowo koronawirus może okazać się czynnikiem, który zapewni dalsze wsparcie dla rynku. Wobec tego, czy możemy jasno stwierdzić co stoi za dzisiejszą wyprzedażą? Czy jest szansa na kontynuację sezonowości, która w lipcu zwykle przynosi wzrosty?
Wyprzedaż w Europie wygląda naprawdę słabo. Większość indeksów traci ponad 2%, a wyprzedaż na niektórych rynkach sięga nawet 3%. Większość głównych mediów podaje jeden kluczowy wątek, który steruje nastrojami inwestorów – COVID. Rosnąca ilość przypadków koronawirusa staje się ponownie problemem, ze względu na możliwe restrykcje, które mogą być wprowadzone w odpowiedzi na ten problem. A jest już on dosyć spory, gdyż tygodniowa średnia krocząca globalnie przekroczyła już pół miliona przypadków dziennie! Dodatkowo w Europie obserwujemy bardzo intensywne opady, które powodują ogromne straty ze względu na powodzie. Poza tym drugim czynnikiem, rynki powinny być jednak przyzwyczajone do ryzyka covidowego. Co więcej, utrzymująca się pandemia jest sygnałem dla rynków, że banki centralne oraz rządy nie usuną szybko wsparcia dla gospodarki oraz rynków. Co może stać za tymi znaczącymi spadkami? Obserwujemy dalszy problem inflacyjny. W Stanach Zjednoczonych inflacja wyskoczyła ostatnio wyraźnie ponad 5%, a ostanie dane w postaci oczekiwań inflacyjnych z Uniwersytetu w Michigan, po jednym miesiącu ulgi, pokazały dalszy wzrost! Konsumenci widzą już w perspektywie rocznej inflację na poziomie 4,8%! Utrzymanie oczekiwań na tak wysokim poziomie może doprowadzić do dalszego nasilenia się popytu, co faktycznie utrzyma inflację na wysokim poziomie. Dodatkowym czynnikiem są obawy, że obecne środki pompowane na rynek wcale nie odnoszą oczekiwanych rezultatów, a jedynie prowadzą do inflacji cen aktywów inwestycyjnych. Warto jednak pamiętać, że rynek od pewnego czasu prosił się o korektę i szukał sposobu na wyłamanie się z niskiej zmienności. Lipiec czy w zasadzie cały okres wakacyjny charakteryzuje się wzrostami patrząc na sezonowość. Jeśli nie dojdzie do znalezienia mocnego argumentu za spadkami, może się okazać, że będzie to bardzo krótkotrwała korekta. Czynnikiem, który może doprowadzić do wzrostów może być sezon wyników z Wall Street. Jeśli inwestorzy spojrzą na wyniki spółek technologicznych łaskawym okiem, możemy zaobserwować powrót do ataku historycznych szczytów.
Po godzinie 15:00, czyli sporo do zakończenia sesji w Europie, spadki są dosyć spore. DAX traci 2,7%, natomiast największe spadki notuje włoski FTSE MIB na poziomie 3,4%. Kontrakty przed sesją na Wall Street tracą w zakresie 1,2-1,5%. Z kolei WIG20 notuje stratę na poziomie 2,1% i wykres wydaje się testować dosyć stromy trend wzrostowy, który widoczny jest na rynku od kilkunastu miesięcy. Co więcej, możemy być świadkami wybicia z ostatniej konsolidacji. Niemniej do faktycznie parszywych nastrojów, WIG20 potrzebuje zejść poniżej 2100 punktów.
Michał Stajniak
Starszy Analityk Rynków Finansowych