W skrajnym punkcie sesji bykom udało się nawet wynieść WIG20 ponad wczorajsze maksimum i ulokować indeks na nowym rekordzie hossy. Niestety, o wyniku dnia przesądziła presja spadkowa z rynków bazowych, które w finale rozdania warszawskiego dokonały mocnego zwrotu na południe. W efekcie w niespełna dwie godziny WIG20 zamienił nowy rekord hossy na spadek o 0,7 procent i kilkunastopunktową falę przeceny, która ulokowała indeks w rejonie 2309 pkt. Bilans techniczny rozdania jest jednak lepszy od wyniku. Zamknięcie lokuje indeks w granicach potencjalnej, nowej minikonsolidacji, której symbolicznym i technicznymi granicami są rejony 2325 pkt. i 2300 pkt. W mocy pozostało też wczorajsze pokonanie poziomu 2300 pkt., gdzie lokował się ważnym opór na górnej granicy trzymiesięcznego trendu bocznego. W efekcie szerszy obraz pozostał bez zmian. Wykres WIG20 ma za sobą ruch, który w klasycznym odczytaniu zbudował potencjał zwyżki równy szerokości układu 2300-2200 pkt. i skierował uwagę inwestorów na rejon 2400 pkt. W mocy pozostała również hipoteza, iż wszedł w trzecią części układu ruch-konsolidacja-ruch, którego potencjał wzrostowy jest znacznie większy niż skromna zwyżka o 4 procent w rejon 2400 pkt. Niemniej, końcówka sesji potwierdza też znane już wczoraj ryzyko, iż lokalne apetyty wzrostowe mogą zderzyć się z apetytami korekcyjnymi na świecie, gdzie DAX spotyka się 16000 pkt., a S&P500 z 4500 pkt. Dodatkowo, rynek pozwala sobie na kreślenie rekordów i przesilenia przy niskim obrocie oraz w kontekście globalnego oczekiwania na piątkowe wystąpienie szefa Fed w Jackson Hole, które pozostaje najważniejszym wydarzeniem tygodnia. W takim układzie sił można przyjąć założenie, iż wiarygodność środowego wybicia z trzymiesięcznej konsolidacji zależy od wyniku sesji piątkowej i zamknięcia tygodnia.

Adam Stańczak

Analityk DM BOŚ

Wydział Analiz Rynkowych

Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.