Teoretycznie słabsze dane z amerykańskiego rynku pracy, które okazały się być jednocześnie bardzo dobre. Do tego rekordowe dane dotyczące aktywności sektora usług w USA. Kompletnie nie łączy się to z zagrożeniem związanym z koronawirusem. Wydaje się jednak, że rynek wydał werdykt – zmiany w polityce monetarnej nastąpią szybciej niż nam się wydawało.
Szybszy tapering programu skupu aktywów w USA jest już w zasadzie niemal pewny. Owszem dane z rynku pracy w USA nie wypadły tak dobrze, jakby sobie tego wszyscy życzli. Odczyt na poziomie niewiele powyżej 200 tys., podczas gdy spodziewano się blisko 600 tys. Z drugiej strony stopa bezrobocia wypada na poziomie 4,2%, która wskazuje teoretycznie, że pełne zatrudnienie w USA zbliża się wielkimi krokami. Zmiany na rynku pracy w USA postępują szybciej niż oczekiwano, co powinno dawać wolną rękę Fed co do szybszych zmian w polityce monetarnej. Do tego indeks ISM dla sektora usług, który wypada na poziomie niemal 70 punktów, a dokładnie 69,1 punktów. Jest to najwyższy poziom w historii, który pokazuje, że gospodarka USA może przetrzymać nieco bardziej rygorystyczną politykę monetarną. Oczywiście Fed ryzykuje tym, że nowa odmiana koronawirusa mocno uderzy w gospodarkę. Jeśli jednak obecna fala pandemii okaże się podobna do poprzednich, czas najwyższy, aby zająć się stabilizacją cen.
Dochodzimy teraz do reakcji rynku. Początkowo indeksy zareagowały pozytywnie na rozczarowanie danymi z USA. Z drugiej strony rynek później zaczął na nie patrzeć inaczej, a indeks ISM dowiódł jedynie tego, że wszystko pozostaje bez zmian. Na kilkadziesiąt minut przed zamknięciem sesji w Europie, zdecydowana większość indeksów jest w odwrocie. Nasdaq notuje nowe lokalne dołki, znajdując się najniżej od końca października. DAX i S&P 500 znajdują się blisko ostatnich najniższych poziomów związanych z cofnięciem w odpowiedzi na pojawienie się Omicrona.
O godzinie 17:00 WIG20 traci 1,0%, Nasdaq traci 1,8%, DAX zniżkuje o 0,82%. Wzrostowa sesja miała miejsce w Azji i zyski widać w Brazylii i Meksyku. Niestety ostatnie ruchy na indeksach coraz bardziej przypominają odbicie zdechłego kota.
Michał Stajniak