Rozpatrzenie przez rząd projektu ustawy w sprawie OFE w tym tygodniu zapowiedział w weekend Jerzy Kwieciński, minister finansów, inwestycji i rozwoju. W poniedziałek późnym popołudniem nie było jeszcze wiadomo, na kiedy przeniesiono obrady zaplanowane wcześniej na wtorek. – Porządek obrad Rady Ministrów też nie jest w związku z tym jeszcze znany – usłyszeliśmy w KPRM.
Projekt ustawy, która w istocie zakończy działalność OFE, przewiduje, że zgromadzone w nich pieniądze trafią domyślnie na prywatne indywidualne konta emerytalne ich członków albo – jeśli ci wyrażą taką wolę – na ich konta w ZUS. Premier Mateusz Morawiecki mówi o „swoistej prywatyzacji pieniędzy zgromadzonych w OFE". – Oddamy te pieniądze Polakom – przekonuje.
Od pieniędzy, które z OFE trafią na IKE, rząd pobierze 15 proc. prowizji. Nazywa ją opłatą przekształceniową. – Gdyby tej opłaty nie było, pieniądze te byłyby uprzywilejowane wobec emerytur wypłacanych z ZUS, które są opodatkowane – tłumaczył premier Morawiecki. Pieniądze, które z OFE trafią do ZUS, będą opodatkowane przy wypłacie w ramach emerytury. Pieniądze przeniesione na IKE będą podlegały dziedziczeniu, zaś te, które trafią do ZUS – nie. W OFE jest blisko 160 mld zł. Rząd założył, że IKE wybierze co najmniej 80 proc. z 16 mln członków OFE. Z opłaty przekształceniowej trafiłoby w ten sposób do budżetu co najmniej 17 mld zł. W podziale na dwie raty: w 2020 i 2021 r. Rząd już zresztą zapisał te pieniądze w projekcie budżetu państwa na przyszły rok.
Na szybkie rozwiązanie problemu OFE naciskają przedstawiciele rynku kapitałowego oraz związane z wdrożeniem pracowniczych planów kapitałowych. Chodzi o to, że rozbiór OFE podważył zaufanie Polaków do długoterminowego oszczędzania i dodatkowego odkładania pieniędzy na czas emerytury. Przeniesienie pieniędzy z otwartych funduszy emerytalnych na IKE lub do ZUS ma pomóc odbudować to zaufanie. To zaś jest jednym z warunków sukcesu programu PPK. psk