Emocje nie są dobrym doradcą – podpowiadają zarządzający. A jeśli już chcemy upłynnić inwestycję, to nie całą.
To nie pierwszy kryzys
Strach wciąż góruje na rynkach finansowych. Inwestorzy na całym świecie w pośpiechu pozbywają się akcji. O ile jednak jeszcze do niedawna kapitał kierował się do obligacji, o tyle poniedziałek przyniósł na tym rynku dużą zmianę. Obligacje rynków bazowych wciąż cieszyły się zainteresowaniem inwestorów. Inaczej wyglądała sytuacja rynków wschodzących, w tym polskiego, na którym doszło do silnego wzrostu rentowności.
Jeszcze niedawno uczestnicy funduszy dłużnych mogli cieszyć się z wyjątkowo wysokich i szybkich zysków, które pojawiły się wraz z silnym spadkiem rentowności polskich papierów, a także zagranicznych. Oprocentowanie dla 10-latek rządowych zeszło grubo poniżej dołka z lata ubiegłego roku i oczywiście ustanowiło nowy rekord. Na początku poprzedniego tygodnia wskaźnik ten sięgnął chwilowo 1,33 proc. Pod koniec tygodnia zbliżył się jednak do około 1,8 proc., natomiast w poniedziałek po południu sięgał aż 2,24 proc. Pojawiły się też problemy z płynnością. Wygląda więc na to, że klienci funduszy ruszyli do umarzania jednostek funduszy dłużnych mimo ich dobrych wyników.
Zarządzający przyznają, że nie spotkali się z podobną sytuacją jak dziś od ponad dekady. – Obecnie poziom strachu na rynkach dorównuje tylko sytuacji z końca 2008 r. i podobnie jak w tamtym okresie inwestorzy, nie zważając na nic, rzucili się do sprzedaży wszystkich aktywów finansowych, stąd też zaczynają obrywać rykoszetem także bezpieczne aktywa, przez poszukiwanie płynności – mówi Grzegorz Dobek, zarządzający w BNP Paribas TFI. Jak dodaje, nikt nie zważa na to, że EBC, bank Japonii czy Chin, a w weekend Fed zapowiedziały skup obligacji, aby zapewnić płynność na rynkach. – Oczywiście, jeśli ktoś nie jest odporny na tego typu emocje i poczuje się lepiej, sprzedając, sugeruję, aby pozbył się tylko części posiadanych aktywów, aby nie poczuć się podwójnie przegranym, gdy rynki odbiją, a biorąc pod uwagę, jak obecnie wygląda sytuacja z koronawirusem w Chinach, jest na to duża szansa – radzi Dobek.
– W obecnej sytuacji najlepiej zachować spokój i nie podejmować gwałtownych decyzji pod wpływem impulsu, emocje nie są dobrym doradcą. W perspektywie najbliższych tygodni należy liczyć się ze zwiększoną zmiennością i dynamicznie zmieniającą się sytuacją, ale w długim terminie każda głębsza przecena jest potencjalnie dobrym momentem rozpoczęcia inwestycji – przekonuje Artur Włoch, członek zarządu Alior TFI. Jak wspomina, współczesny świat mierzył się nie raz z kryzysami, zawsze jednak w pewnym momencie przychodzi uspokojenie nastrojów. – Rozsądek powraca na rynki finansowe i bierze górę nad instynktownymi działaniami. Radziłbym też powstrzymać się od sprawdzania co chwilę wszystkich nowych informacji, gdyż sytuacja jest tak dynamiczna, że z porannych newsów do południa zostaje już tylko mało znaczący szum, a wieczorem mogą stać się zupełnie nieaktualne – zauważa Włoch.