W ten sposób chcieli zwrócić uwagę na fatalną sytuację panującą w branży, głównie z powodu nieogłaszania przetargów przez PKP Cargo, ich największego zleceniodawcę. W ich ocenie decyzja przewoźnika o prawie całkowitym zaprzestaniu zlecania remontów i modernizacji wagonów już zaowocowała zwolnieniami grupowymi.

Wszystkie zakłady naprawcze zatrudniają obecnie około 18 tys. osób. Związkowcy obawiają się, że jeżeli sytuacja się szybko nie zmieni, to wkrótce liczba pracowników skurczy się o połowę. Aby temu zapobiec, około tysiąca osób domagało się, aby rząd wsparł finansowo PKP Cargo, tak by firma ogłosiła przetargi na naprawy wagonów. W tej sprawie protestujący złożyli premierowi Tuskowi petycję ze swoimi żądaniami.

Jednak według specjalistów, kluczem do uzdrowienia obecnej sytuacji na kolei jest przyspieszenie restrukturyzacji zarówno firm przewozowych, jak i naprawczych. – W zarządzaniu państwowymi firmami pokutuje przekonanie, że muszą one realizować politykę utrzymywania zatrudnienia, jak za czasów socjalizmu – a z państwowych przedsiębiorstw powinny żyć inne podmioty, np. prywatne remontujące tabor – zauważa Tomasz Teluk, dyrektor Instytutu Globalizacji.

Wśród firm prawie całkowicie uzależnionych od zleceń PKP Cargo są giełdowe Łapy. Brak zamówień spowodował, że spółce grozi upadłość. Aby temu zapobiec, zarząd przeprowadzi zwolnienia grupowe, które obejmą 400 pracowników spośród 750-osobowej załogi. Wypowiedzenia mają być wręczane od 8 kwietnia do 8 maja. Zwolnienie ponad 50 proc. załogi może nie wystarczyć.