Spadające w piątek notowania mediowej grupy nie były skutkiem słabych wyników osiągniętych w czwartym kwartale. Agora wykazała mały zysk, choć analitycy oczekiwali kilkumilionowej straty netto.
Lepiej od prognoz
Przychody grupy w IV kwartale 2012 r. wyniosły 309,6 mln zł (co oznacza ich spadek rok do roku o 7,8 proc.). Strata operacyjna sięgnęła 3,1 mln zł (rok wcześniej było 7,4 mln zł zysku), a zysk netto zamknął się kwotą 0,6 mln zł (rok wcześniej 9,7 mln zł). Analitycy pięciu domów maklerskich (DM IDMSA, KBC Securities, ING Securities, Reiffeisen Centrobank i Ipopema Securities), których „Parkiet" pytał o prognozy wyników Agory, wskazywali, że przychody mogą wynieść 307,16 mln zł. Spodziewali się straty operacyjnej na poziomie 5,26 mln zł i straty netto w wysokości 5,12 mln zł.
Spółka podała też, że jej koszty w IV kwartale w porównaniu z tymi sprzed roku spadły o 4,8 proc., do 312,7 mln zł. W 2013 r. oszczędności na kosztach wynagrodzeń i świadczeń na rzecz pracowników (skutek zwolnień grupowych) mogą wynieść około 18 mln zł.
Słabe prognozy zaniepokoiły inwestorów
Powodem, dla którego analitycy nie widzą szans na poprawianie rekomendacji dla akcji Agory, nie są jednak wyniki, ale najnowsze szacunki dla rynku reklamy w Polsce w tym roku, jakie podała mediowa grupa. Według jej szacunków cały rynek reklamy w ubiegłym roku skurczył się o około 5 proc., do 7,5 mld zł, ale w tym roku może spaść jeszcze bardziej – od 5 do 8 proc. – Ubiegłoroczne wydatki były na poziomie tych z 2007 i 2009 r. i rynek nie odbija się, co jest związane z sytuacją makroekonomiczną panującą w Polsce – mówił Grzegorz Kossakowski z zarządu Agory.
Według szacunków kierownictwa spółki w tym roku wzrost wpływów z reklamy odnotuje tylko Internet (patrz wykres). To zakładające 22–25-proc. spadek szacunki wpływów dla rynku gazet w tym roku zmroziły analityków. Ubiegłoroczne spadki reklamowe segmentu gazet wynosiły bowiem mniej niż te szacowane na ten rok (20 proc.). Część branży spodziewa się, że w drugiej połowie roku rynek reklamy zacznie się odbudowywać. – My na razie nie mamy poczucia, że coś by się mogło na rynku zacząć zmieniać, chociaż oczywiście wolelibyśmy, by nasze szacunki okazały się konserwatywne – mówił Kossakowski.