Pozew jest konsekwencją planu naprawczego CEDC, który w maju 2013 r. zatwierdził sąd upadłościowy amerykańskiego stanu Delaware. W zamian za pomoc w spłacie obligacji z terminem wykupu w 2013 i 2016 r. rosyjski miliarder Roustam Tariko przejął 100 proc. akcji spółki. Dotychczasowe walory producenta Żubrówki zostały anulowane, a on przestał być spółką publiczną zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Polsce. Decyzja ta oburzyła drobnych akcjonariuszy CEDC, o czym „Parkiet" informował już wielokrotnie.
Piguła informacyjna spółki CEDC
Do kancelarii Dobrzyniecki & Partners zgłosiło się już kilkunastu byłych właścicieli akcji CEDC notowanych na warszawskiej giełdzie. Do złożenia powództwa wystarczy 10 osób, ale kancelaria czeka na kolejnych poszkodowanych. W sumie, według jej szacunków, może być ich nawet kilka tysięcy. Odszkodowanie dla nich, wyliczone na podstawie wartości rachunków maklerskich z dnia zawieszenia akcji CEDC na GPW (czyli 15 kwietnia 2013 r.), może sięgnąć łącznie kilkunastu milionów złotych.
Pozew grupowy dotyczy niewypełnienia obowiązków raportowania i zbyt późnego wniosku o upadłość złożonego przez członków zarządu CEDC. Andrzej Dobrzyniecki zwraca uwagę, że właściciele walorów notowanych na GPW (CEDC było notowane także w Nowym Jorku) nie mieli pełnej wiedzy na temat trudnej sytuacji w spółce. Kancelaria Dobrzyniecki & Partners zdecydowała się wystąpić w ich imieniu także dlatego, że jej zdaniem zarówno GPW, jak i KNF nie zabezpieczyły polskich akcjonariuszy, zanim doszło do anulowania akcji, mimo że obie instytucje wiedziały o trudnej sytuacji firmy.
KNF już wcześniej podkreślała, że akcje CEDC emitowane były w oparciu o prawo stanu Delaware i również w oparciu o to prawo dokonywane są operacje na papierach, w tym ich anulowanie.