Motywacja wejścia na GPW jest różna. Lokum Deweloper czy Enter Air chcą pozyskać kapitał na ekspansję, w przypadku InPostu na sprzedaż wystawione są jedynie stare akcje – wpływy z IPO mają wesprzeć właściciela, giełdową Grupę Integer.
Podobnie ma być w przypadku AAT, producenta elektronicznych systemów zabezpieczeń – planowana oferta akcji ma umożliwić przede wszystkim spieniężenie części udziałów przez londyński fundusz inwestycyjny obecny w akcjonariacie od ośmiu lat. Prezes AAT Mariusz Raczyński podkreśla jednak także inne pożytki płynące ze statusu spółki giełdowej – to lepsza rozpoznawalność, prestiż oraz możliwość szybkiego sięgnięcia po kapitał w przyszłości.
30 mln zł brutto pozyskał właśnie poznański Pekabex, który na parkiet wejdzie w lipcu. Łącznie ze starymi akcjami wartość IPO sięgnęła ponad 70 mln zł. W połowie tego miesiąca zadebiutował z kolei deweloperski Atal, który zgarnął z rynku 140 mln zł.
Do sprzedaży akcji szykuje się wciąż Bank Pocztowy, choć w jego wypadku są pewne niewiadome z uwagi na ostatnie zawirowania w rządzie i jesienne wybory parlamentarne.
Inwestorzy są głodni nowych akcji – o czym świadczą stopy redukcji zapisów w transzach dla inwestorów indywidualnych, sięgające 80–90 proc. Spadki na GPW powodują jednak, że trudniej o szybki zwrot już na pierwszej sesji. Większość tegorocznych debiutów przypadła na kwiecień i maj, kiedy indeksy jeszcze rosły. O ile papiery Private Equity Managers przyniosły 19-proc. zwrot na zamknięciu pierwszej sesji, o tyle w przypadku UniWheels było to już tylko 6 proc. Notowania Atalu od początku utrzymują się poniżej ceny z IPO, wsparciem nie okazały się nawet pokaźne zakupy papierów z rynku, dokonane przez członka zarządu.