Propozycje konkretnych modyfikacji do poselskiego projektu ustawy o inwestycjach w farmy na lądzie złożą w komisji sejmowej oraz na ręce ministra energii przedstawiciele Stowarzyszenia Energii Odnawialnej.
Oprócz interesów funduszy inwestujących w zieloną energetykę i niezależnych deweloperów rozwijających farmy SEO reprezentuje także takie firmy, jak EDF Renewables czy PGE Energia Odnawialna, rozwijającej zieloną energetykę w ramach największej grupy energetycznej w kraju. Prezesem tej ostatniej został zaś właśnie Mieczysław Koch, wiceprezes SEO.
– Wylejemy dziecko z kąpielą, jeśli proponowane zapisy wejdą w życie w obecnym kształcie – twierdzi Robert Kuraszkiewicz, prezes SEO, odnosząc się do zapisów skutkujących wzrostem obciążeń podatkowych i technicznych dla istniejących farm oraz wprowadzeniem obostrzeń w zakresie lokalizowania nowych elektrowni wiatrowych. – Te regulacje nie tylko nie zlikwidują istniejących problemów farm, ale mogą doprowadzić do bankructwa znaczącej ich części – dodaje Kuraszkiewicz.
Według niego narażeni są przy tym nie tylko prywatni inwestorzy, ale także spółki Skarbu Państwa, które w energetykę wiatrową inwestowały. – W największym stopniu dotyczy to PGE, które jest dziś największym operatorem farm wiatrowych w Polsce. Tylko tam obciążenia mogą wzrosnąć o dodatkowe kilkadziesiąt milionów złotych rocznie – tłumaczy Kuraszkiewicz. Ale zaznacza, że problem dotyczy wszystkich czterech państwowych grup energetycznych.
Przykład PGE jest ewidentny, bo po ubiegłorocznych inwestycjach w farmy wartych ok. 1 mld zł grupa ma w portfelu ok. 530 MW działających mocy wiatrowych. Ale na ryzyka związane z nowymi propozycjami zwracał uwagę także zarząd Energi. Według szacunków rynkowych obciążenia dla całej branży wiatrakowej w Polsce wzrosnąć mogą nawet o 300 mln zł.