Biorąc pod uwagę brak możliwości prowadzenia efektywnej sprzedaży w kwietniu i maju można się spodziewać, że skutki restrykcji związanych z pandemią dystrybutor dużo mocniej odczuje w wynikach II kwartału. O ile w marcu obroty grupy były niższe rok do roku o 12,7 proc., o tyle w kwietniu spadek przyspieszył i wynosił już 20 proc. – Wyniki Inter Carsu za I kwartał były zgodne z moimi oczekiwaniami. Spodziewaliśmy się 27 mln, a było 26 mln zysku. Efekt pandemii będzie moim zdaniem jeszcze mocniej widoczny w II kwartale. Natomiast w dłuższym horyzoncie samochody nadal trzeba będzie naprawiać, a jeśli założymy, że będziemy unikać środków masowego transportu, popyt na naprawy może tym bardziej urosnąć – uważa Sylwia Jaśkiewicz, analityk DM BOŚ. Jej zdaniem na tle konkurencji z branży dystrybucji autoczęści sytuacja Inter Carsu nie wygląda źle. – Większym dystrybutorom będzie się łatwiej porozumieć z dostawcami części, a znacząca część wyniku pochodzi z premii od dostawców. Reasumując, jest zagrożenie słabymi wynikami za II kwartał, ale jest szansa na dynamiczną poprawę w kolejnych okresach – podsumowuje.
Mimo sukcesywnego zmniejszania skali obostrzeń zarząd Inter Carsu wskazuje, że działalność grupy nadal odbywa się w warunkach ograniczonego popytu ze strony konsumentów. Na ograniczony popyt mają przede wszystkim wpływ znaczące ograniczenia w przemieszczaniu się ludności poszczególnych krajów (m.in. poprzez zwiększenie skali pracy zdalnej) oraz spadek dynamiki sprzedaży aut zarówno używanych, jak i nowych. W dłuższej perspektywie ryzykiem dla wielkości popytu jest możliwość stałego zwiększenia ilości pracowników pracujących zdalnie przez część firm, i w efekcie, ograniczenia przez nie wielkości floty samochodowej i mobilności ludności – ocenia spółka.
W trakcie poniedziałkowej sesji notowania Inter Carsu spadały nawet o ponad 3 proc. JIM