Emil Łobodziński,BM PKO BP: W krótkim terminie jest szansa na odbicie

Dla rynków obecnie kluczowa jest inflacja i działania banków centralnych. Jeśli inflacja zacznie hamować, powinna to być dobra informacja dla akcji – mówi Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP.

Publikacja: 10.05.2022 17:42

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Emil Łobodziński, doradca  inwestycyjny w BM PKO

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP.

Foto: Parkiet TV

Czy hossę na giełdach można uznać już za rozdział zamknięty?

Wszystko zależy od tego, o jakim horyzoncie czasowym mówimy. Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka oczywista. Faktem są natomiast spadki, które dotknęły nie tylko krajowy rynek, ale także i giełdę amerykańską, która do tej pory cechowała się jednak dużą siłą. To wszystko jest związane głównie z inflacją, tym, co robi Rezerwa Federalna i jaki to będzie miało wpływ na wzrost gospodarczy. Fed na ostatnim posiedzeniu podniósł oczywiście stopy procentowe, zapadła decyzja o redukcji bilansu, przy czym ona też będzie wprowadzana stopniowo. Ten fakt dał jednosesyjne wytchnienie rynkowi. Trzeba natomiast powiedzieć, że generalnie otoczenie nie sprzyja teraz akcjom. Na razie więc musimy się nastawić, że ten rok będzie trudny i zmienny.

Gdyby przypisać stopień ważności czynnikom ryzyka na rynkach, to które z nich byłyby najistotniejsze? Zaczęło się już wycenianie recesji?

Ciężko powiedzieć, czy rynek wycenia recesję. Myślę, że obecnie kluczowym czynnikiem jest jednak inflacja. W zależności od tego, jak będą kształtowały się odczyty inflacji, tak też banki centralne będą mogły zmieniać lub kontynuować swoje dotychczasowe podejście. Dopóki więc inflacja będzie rosła, raczej trzeba się nastawić na to, że polityka monetarna dalej będzie zaostrzana, a to nie jest najlepsze środowisko dla instrumentów finansowych i nie dotyczy to tylko akcji.

Jeśli jednak pojawią się odczyty, które pokażą, że inflacja już nie rośnie, to można to będzie traktować jako pierwszy pozytywny sygnał dla inwestorów.

Na początku padło pytanie o koniec hossy. A czy jest to początek bessy rynkowej?

Pytanie, jak definiujemy bessę. Jeżeli jest to spadek o 20 proc. od szczytu, to oczywiście na krajowym rynku mamy już bessę. Na pewno nie jesteśmy w bessie gospodarczej. Zwróciłbym jednak uwagę, że ostatnie spadki były mimo wszystko dość mocne, szczególnie na krajowym rynku. Od szczytu spadliśmy prawie 30 proc. To już są takie poziomy, przy których można poważnie zacząć się zastanawiać nad grą pod krótkoterminowe odbicie. Zapanował dość duży pesymizm na rynkach, miejsce do ustanowienia twardego dna pewnie jeszcze jest, ale wydaje mi się, że jest szansa w najbliższym czasie na odbicie.

To potencjalne odbicie to okazja jedynie dla spekulantów, czy może obecna sytuacja jest też ciekawa z punktu długoterminowych inwestycji?

Wszystko zależy od tego, jaki mamy horyzont czasowy. Można spodziewać się odbicia, natomiast nie wiemy, co będzie dalej. Być może skończy się na krótkim ruchu w górę, ale może się też okazać, że warunki się na tyle zmienią, że to odbicie może przerodzić się w coś więcej.

Na początku roku większość analityków mówiła, że indeks WIG20 zamknie rok stopą zwrotu -/+ 5 proc. Ten scenariusz można wyrzucić już do kosza?

Mam dużą wyobraźnię i jestem w stanie wiele sobie wyobrazić. Poza tym trzeba pamiętać, że do końca roku też jednak sporo nam zostało. Mamy maj i naprawdę jeszcze różne rzeczy mogą się zdarzyć, ale one niestety będą uzależnione od tego, o czym mówiliśmy wcześniej, czyli głównie inflacji i działań banków centralnych. Jeśli one się nie zmienią, to wyjście z -30 proc. w okolice zera będzie trudne. Gdyby jednak polityka monetarna zaczęła się zmieniać, to biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo dynamiczny jest rynek, niczego nie można wykluczyć.

A da się wyznaczyć jakieś takie twarde dno dla naszych indeksów w przypadku realizacji czarnego scenariusza?

Nie podejmuję się podania konkretnych wartości. Bardziej patrzę pod kątem tego, ile jesteśmy od szczytu. Nawet jeżeli historycznie mieliśmy okresy mocno spadkowe, to nasz indeks w pesymistycznych wariantach spadał o około 40–50 proc. Nie wiemy oczywiście, co się wydarzy, ale jednak duży spadek mamy już za nami. Pesymizm na rynku jest duży, więc jeśli ktoś ma naprawdę długi horyzont inwestycyjny, mówimy o co najmniej kilku latach, to myślę, że jest to dobry moment, by przecenionymi spółkami zacząć się interesować. Poza tym w kontekście polskiego rynku istotne będzie zachowanie rynku amerykańskiego. Nie jesteśmy oderwani od reszty świata. Jeśli Amerykanie odbiją, to my też mamy szansę, by to zrobić. Jeśli jednak Wall Street będzie dalej spadać, to nie wierzę w zwyżki na GPW. Poza tym... cały czas mówimy o indeksach. Trzeba natomiast pamiętać, że składają się na nie różne spółki z różnych branż. Nie jest więc tak, że w jednakowym tempie wszystko spada lub rośnie. Nawet teraz są spółki, które tracą mocniej, i takie, które spadają mniej lub nawet rosną. Jeśli więc ktoś inwestuje bezpośrednio w akcje konkretnych spółek, to selekcja ma ogromne znaczenie.

Punktem zwrotnym dla rynków będą odczyty pokazujące hamującą inflację?

Myślę, że tak. Warto teraz obserwować odczyty inflacyjne. Jeśli zobaczymy, że inflacja bazowa przestała rosnąć i zaczyna spadać, to myślę, że będzie to dla rynków pozytywny sygnał.

Finanse
Trudny spadek po GNB
Finanse
Roszady w rejestrze shortów
Finanse
ZBP: Kredyt „Mieszkanie na start” wcale nie taki atrakcyjny
Finanse
Sławomir Panasiuk zamienia KDPW na GPW
Finanse
WIG20 obchodzi 30 urodziny. W ostatnich latach przeżywał prawdziwą huśtawkę nastrojów
Finanse
Szansa na małą dywersyfikację oszczędności emerytalnych