Oczywiście, dopiero w dniu wykupu obligacji okaże się, czy rację mieli sprzedający czy może nabywcy przecenionych obligacji. Niemniej, choć restrykcje związane z pandemią odbijają się na koniunkturze gospodarczej i bez wątpienia zaszkodzą zyskom i płynności części przedsiębiorstw, zaś najsłabsze podmioty zagrożone będą co najmniej restrukturyzacją, w niektórych przypadkach ryzyko jest jednak niższe niż w innych. W szczególności stwierdzenie to dotyczy obligacji zapadających w najbliższych miesiącach, których emitenci już wcześniej zgromadzili gotówkę na wykup papierów lub zapewnili sobie innego rodzaju finansowanie związane z datą zapadalności papierów.
Gotówka jest królową
Zarządzający przedsiębiorstwami nie kierowali się naturalnie ryzykiem wybuchu pandemii i jej konsekwencjami, gromadząc adekwatne zapasy środków pieniężnych w ubiegłym roku, ale konserwatywna polityka zarządzania płynnością, w tym płynnością gotówkową, uwypukla swoje zalety właśnie w takich momentach.
Po transakcji sprzedaży działalności serwisowej Orbis dysponował na koniec roku ponad 2 mld zł środków pieniężnych, które nie zostały jeszcze wykorzystane. Abstrahując od nieuniknionego spadku frekwencji w hotelach, Orbis znalazł się w znakomitej sytuacji płynnościowej i wykup czerwcowej serii nie jest zagrożony. Dlatego też przecena nie dotknęła tych papierów. Przy tym stanie kasy Orbis nie miał w ogóle długu netto, za to prawie 1 mld zł „wolnej gotówki".
Podobnie rzecz się ma z MCI, który w ostatnich miesiącach aktywnie wychodził z poczynionych wcześniej inwestycji, za to niewiele kupował. W efekcie na koniec roku MCI, bez podziału na poszczególne piętra grupy, miała więcej gotówki niż zobowiązań.