– 1 kwietnia wszystkie instytucje pożyczkowe, dotychczas współpracujące z nami, wstrzymały sprzedaż, podając informację, że swoją ofertę wyłączają bezterminowo. Tylko niektóre z nich wspominają, że poinformują nas o swoich dalszych planach. Codziennie procesowaliśmy ponad 3 tysiące wniosków o udzielenie pożyczki gotówkowej lub kredytu bankowego. Poziom ten, po wprowadzeniu w połowie marca ograniczeń w związku z pandemią, spadł o 40 proc., a po wprowadzeniu nowego limitu kosztów pozaodsetkowych spadł praktycznie do zera. Większość firm rozpoczęła działania zmierzające do redukcji kosztów, w tym kosztów pracowniczych – mówi Piotr Oniszczuk, prezes UnilinkCash, firmy z sektora pośrednictwa finansowego, współpracującej z branżą pożyczkową.
Dodaje, że reakcja pożyczkodawców pokazuje, że branża, przekazując stronie rządowej informacje o grożącym jej paraliżu w związku z wprowadzeniem regulacji sektora, nie negocjowała tylko walczyła o przetrwanie. Problemy regulacyjne już zmusiły niektóre firmy pożyczkowe, takie jak Provident, Loanme czy Yolo, do zmian w ofercie, SMS Kredyt wręcz wstrzymuje działalność pożyczkową. Powodem jest wprowadzone pod osłoną tarczy antykryzysowej cięcie maksymalnych kosztów pozaodsetkowych kredytów konsumenckich, jakie firmy pożyczkowe mogą pobierać. Ich zdaniem są one teraz tak niskie, że nie pokrywają kosztów ryzyka, kapitału, operacyjnych itp. Dlatego wstrzymują udzielanie pożyczek.
– Analizując podstawowe dane dla sektora instytucji pożyczkowych sprzed wybuchu koronakryzysu, można jeszcze lepiej zrozumieć konsekwencje, jakie się wiążą dla funkcjonowania sektora z już ujawniającymi się jego skutkami, silnie wzmocnionymi drastycznym obniżeniem limitu kosztów pozaodsetkowych w ramach tarczy antykryzysowej – powiedział Andrzej Roter, prezes Związku Przedsiębiorstw Finansowych.